Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kami w oczekiwaniu przyjazdu państwa z pałacu z księdzem. W szpitalu oczekiwał lekarz z felczerem i aptekarz oraz pielęgniarki, w ochronie gromada dzieci jednakowo ubranych ze swemi opiekunkami, w szkole nauczyciele ludowi. Księżna jechała z księdzem w pierwszych saniach, za nimi hrabia Salezy z pustelnikiem.
— To twoje dzieło, kochany profesorze, — mówił hrabia serdecznie. — Jesteś dzielnym człowiekiem, a dla Jarowa opatrznościowym.
Profesor obruszył się.
— Ależ, ot... ot... już tak, przesada, panie hrabio, to tylko zasługa księżnej, że tak łatwo zrozumiała swoje posłannictwo i nie pogardziła skromną radą bardzo jej życzliwego człowieka, mało życzliwego — dodał ze wzruszeniem, — kochającego ją ot... ot... jak dziecko swoje, starucha... Taj hodi!
Hrabia Salezy wysunął ręce z futra i uścisnął pustelnika gorąco.
— Tedy jesteś mi bratem, profesorze, niech ci Bóg nagrodzi za to, żeś ją uratował... wskazując jej cel, godny tej szlachetnej duszy, żeś obudził w niej wiele, bardzo wiele milczących dotąd strun. Oby zawsze jednakowo silnie brzmiały. Dbaj oto, kochany, by zapał jej nie zgasł.
— Panie hrabio, ja obudziłem w księżnej to co jeno spało, ale już żyło. Ja wskazałem cele, przekonałem, popchnąłem, lecz nie zapaliłem. Iskra ta była w duszy księżnej, ja rozdmuchałem popiół z niej. Inna jakaś siła zapala ją w płomień dzisiejszy.
Hrabia rzucił na pustelnika bystre, uważne spojrzenie, ten zaś kończył swoją myśl.
— Ta iskra płonie. Pragnieniem mojem jest, by księżna w swej działalności nie ustawała, by cele jej wzrastały i zmieniły się już w wytyczną, konieczną drogę życia.
Chcę, by to przeszło w zamiłowanie do takiej pracy, w obowiązek, prawie w nałóg. Wówczas, gdyby zapał