Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szale. Gryzła drzwi, jej krzyk przeraźliwy w strząsał przerażeniem.
— Oddajcie mi syna, oddajcie dziecko! ono moje! nikt nie ma do niego prawa!...
— Zabraliście mnie ojca, wywieźliście, sierotą chcecie zamordować!.. Pomsty Boże, Boże! Zabierz Boże dziecko do Swej chwały, zanim pop jego ochrzci. Ludzie, ludzie na ratunek, na ratunek!
Krzyczała tak, raczej wyła, tłukąc czołem zalanem krwią w żelazne okucie drzwi cerkiewnych. Krzyk jej był coraz słabszy, coraz cichszy wreszcie umilkł zupełnie, Marjanna zemdlała powtórnie.
Znaleźli ją tak na schodach okrwawioną i na pół żywą. Przy niej w chustach owinięte leżało spłakane, ochrypłe od krzyku dziecko.
Gdy przeniesiono matkę i niemowlę do chałupy Józefat i Teresia zajęli się niemi żywo, ludzie z całej wsi zeszli się ratować nieszczęśliwych, lecz Marjanna zachorowała ciężko była w gorączce i prawie ciągle nieprzytomna.Rozpalona z oczyma błędnemi zrywała się z pościeli krzycząc:
— Jasia ratujcie, nie dajcie popowi!.. Janie (wołała męża) syna ci chrzczą w cerkwi, na prawosławie — Boże ratuj... pcmścij!..
Chwilami gdy odzyskiwała przytomność zaczynała cicho płakać, tak boleśnie, że nikt z obecnych łkania tego znieść nie mógł.
I znowu wpadała w rozpacz, gdy na jej wołanie podano jej dziecko także chore, przeziębione, beznadziejnie skrzeczące jakimś rozdzierającym skrzypem chrypki, Marjanna nagle popatrzała na główkę maleńką niemowlęcia i odetchnęła.
— Nie chcę!.., nie chcę, zabierzcie, prawosławny!..Popu go oddajcie.