Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dlatego, że to odgadł, narażał życie własne w szalonym hazardzie przeprawy, byle jeno uratować Tego, w którym widział zbawcę wieśniaczego ludu. Ten prosty, niecywilizowany chłop pomimo swej pierwotności miał magnacką duszę.
Na rynku wzmagał się niepokój, gorączkowa niecierpliwość ogarnęła masy, oczekiwanie tamowało oddech w piersiach.
I był to cudny widok! Jak okiem sięgnąć, aż po brzegi kamienic zakwitła na rynku łąka barwista; rozfalowana, rozbujała życiem tryskająca jakby snopami kwiecia i ziół. Ileż kolorów, ile jaskrawych plam sharmonizowanych w jeden malowniczy ton przepychu! Aż mieni się w oczach od wspaniałych farb, rozlanych tak szczodrze. Widzisz bukiety modraków, to suknie dziewek krakowskich, tam znowu płoną czerwone maki chust jedwabnych, tam grupa złoto-żółtych jaskrów — i to wełniaki włościanek, tam zielone trawiaste jubki, usiane mnóstwem kwiatuszków; błyszczą i świecą złotem i srebrem zahaftowane gorsety, obciskające pancerzem dorodne dziewoje polskie. Mnóstwo kwiecistych i pasiastych zapasek, lśnią bogate sznury korali, złocą się bursztyny, igrają w słońcu różnokolorowe paciorki, wiewają tęczowe wstęgi. Głowy — jedne w sutych czepcach, garnirowanych strojnie, inne — owinięte w kwietne turbany chustek lub przetowłose, pełne kwiatów w lnianych warkoczach. A wśród tej łąki, przetkane gęsto bielą się długie sukmany krakusów, pięknie bramowane kolorami; dźwięczą raźnie pasy; z fantazją panoszą się na głowach białe rogatywki, zdobne w pęki pawich piór i wstęg.
A wśród tej łąki, przetkane gęsto — szarzeją, czernią się lub czerwienią suknie mieszczan, kapoty, bekiesze, surduty, szaty niewieście bogatsze lub skromniejsze, kontusze adamaszkowe i lite pasy