Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA III.
DEMETER, CJANA i PERSEFONA.

DEMETER (spostrzegając boginię).
Córo moja miła!...

(Wchodzi Persefona, wysoka, smukła, wiotka i zgrabna, w lekkiej szacie greckiej białej, lśniącej, jak z narcyzu płatków. Złoto-żółty gazowy szal owiewa ją całą. Jedną ręką podtrzymuje na głowie zgrabny koszyk, pełen narcyzów, w drugiej dłoni trzyma pęk gałęzi migdałowych. Włosy złoto-miedziane, lśniące i bogate, zaczesane po grecku, w bujny węzeł na tyle głowy. Wchodzi zamyślona, poważna. Cjana usuwa się nieco na bok, rwąc kwiaty).

PERSEFONA.
Spotkałam Pana. Czy był tu z wami?
DEMETER.
Ach, więc to Pan szydził?... Poczekaj, potworze!!
Tęskniłam za tobą, córko ukochana. Znowu jesteś smutna?... Ależ to okrutne... Powiedz, co cię gnębi?...

(Persefona stoi zamyślona, patrząc w dal. Wolno zdejmuje kosz z głowy i twarz zanurza w kwieciu).

DEMETER (natarczywie).
Powiedzże mi, proszę, jaki powód, żeś jest tak zmieniona? Dawniej wesolutka niby ptaszę