Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

DEMETER.
Ach!... Okrutny!... Tanatos potworny!...
TANATOS (ponuro).
Jam z orszaku cieniowładców, wracam do Tartaru! (Znika).
DEMETER (z okrzykiem).
Koro! Koro! Koro moja, gdzie odeszłaś? Gdzieś ty? Ehe! Ehe!

(Kilku bogów podchodzi do niej, lecz Demeter wpada w szał. Wyciąga wysoko ramiona, a wołanie jej w dziki krzyk przechodzi).

DEMETER (oszalała).
Przeklinam półrocze, gdy Kora w Hadesie!... Hej ziemio, wstrzymaj soki, przestań rodzić płody!... Zboża, drzewa, kwiaty, oliwki, winnice, schnijcie, gińcie, zanikajcie!... Ehe!... Bez Kory giń przyrodo! Hej, zaklinam cię, ziemio, bóstwem swojem, zniszcz rośliny. Jam tworów boginią — gińcie twory ziemi... Hej, zaklinam, marznij, ziemio!... Stratuj przyrody piękno! Giń!... Giń!... Niechaj nic się nie ostoi; róża, narcyz, ni fijołek, żaden owoc, żaden liść!... Hej, ziemio, ja ci każę, marnuj wszystko, susz i zrzucaj... schnijcie liście, trawy, zioła...
(W miarę jej zaklęć na drzewa i rośliny zaczyna padać dziwny odblask złoto-rudy, kwiaty tracą barwę, schną i łamią się. Liście wszystkie schną, barwa zgniło-ruda szarzeje i wicher się zrywa; niebo się zaciemnia, liście zaczynają spadać z drzew