Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
(Zeus waha się gniewny).

PLUTON (z wybuchem, stanowczo).
Dosyć sporów! Zabieram Korę! Za pół roku tu powróci, wraz z orszakiem moim. Pójdź jedyna!...
ZEUS (rozpoznaje położenie bez wyjścia wznosi dłoń z powagą i mówi donośnie).
Idźcie razem!...
PLUTON (szyderczo).
Żegnajcie!

(W słupie ognistego blasku i jakby dymu, giną oboje. Pluton trzyma Persefonę wpół, ona do niego przytulona. Orszak Persefony z ukłonem rozchodzi się. Wszyscy zdumieni. Zeus powstaje wzburzony, poruszenie wielkie. Apollo złamany, zbolały, siada ciężko na poręczy marmurowej. Hefajstos śmieje się zjadliwie razem z Hermesem. Hera szepce coś z Ateną. Demeter ogłuszona, półprzytomna, nagle rzuca się naprzód z okrzykiem szału).
SCENA VIII.
WSZYSCY BOGOWIE OLIMPU. DUCHY ŁĄKOWE. TANATOS.

DEMETER (ze wzniesionemi ramionami).
Persefono! Persefono!

(Dopada do miejsca, gdzie znikł Pluton z Korą i spotyka się wprost z Tanatosem. Przerażona odskakuje).