Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w istnienie której nie wierzyłem już. Ty oderwałaś się od Olimpu góry i bardzo jesteś ponad nią. Mój jasny, czysty ideale! Dla ciebie miejsce ponad niebiany. Rozwiń swe skrzydła i lećmy wzwyż, by osiągnąć ducha najwznioślejszy szczyt! W Tartarze jesteśmy i tu jest nasz czyn, stąd wzmocnieni duchem poszybujemy razem do gwiazd... naszych snów. Tu działalność nasza w Erebie i raju, tu władza szeroka, sława i potęga. Wespół ze mną, droga, panuj duchem, sercem; ideały swoje wprowadzaj tu w czyn. Ja ci dopomogę, ja cię wesprę zawsze, panem twoim i twą siłą pragnę być i będę. Słuchać musisz woli mojej i łagodzić ostrość jej. Chcę, by cię błogosławiono tak w Elizjon, jak w Erebie, bo i ja cię błogosławię, wymarzony cudzie mój!...
PERSEFONA (zdumiona coraz bardziej, szepce do siebie).
Więc on we mnie ceni ducha?... odnalazł go... on go we mnie widzieć chce... on go kocha, ducha mego?...
PLUTON (odgadując ją raczej).
Odczuwam i widzę ducha w tobie, bo go w sobie masz. Inną jesteś niż te wszystkie boguneczki i boginie, wyższą, wolną, samorzutną duszą, ponad poziom tamtych dusz biernych, płaskich, kłamstwem tchnących, co urodą jeno lśnią, albo pysznych przy głupocie, lub amfibji