Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XVII.

Przeszła wiosna, rozpoczęło się lato burzliwe w tym roku i dżdżyste. Worczyn zawrzał nowem życiem. Jak przed dwoma laty, znowu zjechało tu sporo młodzieży, nie było tylko Dory Zborskiej i Denhoffa. Ona przebywała stale w Szwajcarji, spędzając tam wakacje, Ryszard zaś nie ukazywał się w Wodzewie, mieszkał w Warszawie u rodziny, lub podróżował po kraju. Wodzewem rządził Rosoławski, często wyjeżdżał z majątku, nie w sąsiedztwo jednakże. Zrozumiał prędko, że mimo swych starań, sympatji nie zyskał. W Worczynie, w Turowie, w Woli i w Tylemego wspominali serdecznie Denhoffa, żałując go szczerze; na jego zastępcę patrzono bez cienia życzliwości, jak na intruza. W Zapędach nawet odzywali się wszyscy o Ryszardzie bardzo sympatycznie, ksiądz Janusz nie mógł go odżałować, tylko panna Balbina, sama nie wiedząc czemu, cieszyła się z jego bankructw, a i Kocio Leśniewski. Senatorównie największą przyjemność sprawiało odmawianie sąsiadów, oraz ich niepowodzenie, Leśniewski był rad, że „panicz“ nareszcie spadnie w opinji ogółu, przytem zadowolenie Kocia jak zawsze tak i teraz szło śladem wszelkich odczuć „dziedziczki“. Konstanty prócz tego wywierał na Denhoffie zemstę nieuzasadnioną za Ziulę, która przyjechawszy z Krakowa na wakacje do Worczyna, stęskniona za Rymszą, pogodziła się z nim. Ślub ich zapowiedziano na jesień. Tak wyraźna strata nadziei była dla Kocia okrutnym ciosem, nie mógł znieść myśli, że majątek Ziuli dostanie się innemu. Nie odniosło skutku oczernianie Rymszy, jakoby on właśnie liczył tylko na majątek panny Turskiej, widocznie intryga nie trafiła do jej przekonania.
Kocio postanowił zrobić demonstrację i z rozpaczy wyjechać z Połowic. Może wolał w ten sposób uniknąć żartów Paszowskiego. Uzyskał urlop nieograniczony od „dziedziczki“ i... przyjechał do Turskich z pożegnaniem. Trafił na liczne zebranie, lecz to go wcale nie skrępowało. Jedynie bytność Denhoffa w Worczynie nieoczekiwana, zdziwiła go, a nawet przekonał się, że „ten panicz“ chociaż już bez dawnego stanowiska, jest widziany tak samo mile jak i za czasów najświetniejszych. Za-