Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Chcę, żeby u mnie przedewszystkiem panowała... miękkość w otoczeniu i w domu — rzekł Ryszard znacząco.
— Musi być miękko, gdzie tyle dywanów, gobelinów, otoman. Panna Dora narzekać nie będzie, bo i miękko i ciepło i ozdobnie; u nas wszystko wygodne i bogate, księżniczka by nie zgrymasiła nawet.
Denhoffowi po twarzy latały skórcze nerwowe, z pod binokli rzucał na Wrońskiego złe spojrzenia.
Ale Irena, choć niemile tknięta, zaśmiała się.
— To też pan w tym przepychu używa jak książę.
— No, dla mnie to nie nowina, ja inaczej nie umiem. Wodzewo to była buda, dopiero teraz ma europejską pozłotę.
— Ee! Jednakże co jest szorstkiem, to i zostanie tem samem — rzekła Irena i skierowała rozmowę na inny przedmiot.
Wroński sponsowiał, Denhoff natomiast rozweselił się niesłychanie i gdy tylko zauważył, że Wroński skończył podwieczorek, wysłał go grzecznie pod jakimś pozorem.
— Ten pana ubóstwiany Oksfordczyk jest pospolitym gburem, dziwię się, że go pan tak wytrwale adoruje.
— Już zaczyna mi brzydnąć, bo jest — jak pani słusznie zauważyła — szorstki, nazbyt despotyczny. Ja zaś tego nie znoszę.
Po podwieczorku obejrzano ogród kwiatowy, obecnie pusty i smutny, oglądano budynek z centryfugą, park, poczem przez parów zeszli na okopy szwedzkie.
— Pokażę paniom alejkę Dorydy.
— Cóż to nowego?
— Dawniejsza alejka marzeń, teraz tak przezwana od mojej Dulcy... od Dorci. W alejce Dorydy postawiłem ławeczkę, stolik, tam rozmyślam, marzę, fantazjuję... Tam będziemy kiedyś razem z Dorcią budowali...
— Zamki na lodzie — śmiała się Ziula.
— Nie! będziemy budowali naszą cudną przyszłość, naszą baśń tęczową.
— Eh! pobierzcie się najpierw, nie uprzedzajcie faktów.
— Zobaczą panie, jak będziemy szczęśliwi! Za tydzień znowu jadę do swej...
— Dulcynei, albo Dorydy. Gdybym była Dorcią, tobym się obraziła — rzekła Ziula. Wymyśla pan jakieś Dorydy, kiedy ona jest Dorą, a już najwyżej Dorotą.
— To za mało romantyczne.
— Och jakiż z pana trubadur!
Denhoff nagle krzyknął głośno.
— Kto kocha Stasiulka?
— Ziulka... — odpowiedziało echo z parowów skalnych.
Ira Wybuchnęła śmiechem, Ziula poczerwieniała jak purpura.