Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy pan pamięta, co pan mówił o Ziuli i Kociu? Cóż pan teraz powie?
— Teraz pochwalam gust panny Ziuli. Ten Rymsza to gentleman prawdziwy i jakoś bardzo wpatrzony w pannę Ziulę, tak samo, jak moja narzeczona w Rymszę. Uważa pani, jak moja Dulcynea mści się?
— Co za Dulcynea znowu?...
— A no, Dorcia, to tak romantycznie brzmi.
— Piękny narzeczony! Niema co mówić!
— Wracajmy już, moi państwo — zawołała jakaś starsza pani, porwana na wóz w roli przyzwoitki. Wieczór już zapada i rosa mokra ziębi.
— To chyba panią, bo nas nie — rzekł Gustaw.
— Wracajmy! Wracajmy!
— Jesce trlochę, do lasu dojedźmy. Taka zadka frlajda, panny, księża, kawalerowie, az miło! — prosił Toeś.
Ale pomimo jego zachęcań wóz zawrócił z powrotem do Okorowa.
Gdy zbliżali się już do plebanji, niepokój ogarnął kleryków.
— Ojej! Czy nie zadługo jeździliśmy?
— Będzie skandal, carissimi fratres, ale odpowiedzialność bierzemy na siebie, pocieszał ich Maryś.
— Powóz już wyprzągnięty, ajej! Ekscelencja wrócił ze spaceru.
Przy furtce stał ksiądz Janusz, wielce zafrasowany. Napadł odrazu na powracających.
— Ależ siedzieliście państwo na tym spacerze! Awantura! A tu biskup chciał odprawiać pacierze wieczorne; szukają was, niema. A to pięknie! Sami się już tłómaczcie, bo ja ani myślę. Pan Paszowski także obrażony, żeście go nie wzięli, zbuntował się i nie chce bawić Ekscelencji, pasterz jest zgorszony waszem sprawowaniem.
— Dziś feralny dzień, kochany proboszczu i zawsze miłe złego początki, lecz koniec żałosny, począwszy od obiadu. Chodźmy wszyscy do Ekscelencji po absolucję — mówił Turski.
— I księża tez? Ja nie rladzę; na pierlsy ogień my będziemy.
— Słusznie! kler do kościoła, na pacierze! — zakomenderował proboszcz.
Wszystko poszło jaknajlepiej. Biskupa młodzież przeprosiła, poczem po skończonych modlitwach i chóralnem odśpiewaniu „Wszystkie nasze dzienne sprawy“, spożyto wspólnie wieczerzę, utrzymaną w charakterze prywatnym. Wesołość panowała niezamącona, gwar młodych głosów rozbrzmiewał swobodnie, biskup ożywił się i dotrwał aż do rozjazdu gości. Proboszcz dziękował im, że niemiłe wrażenia obiadowe zostały zatarte.