Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmóc tę siłę, która w Wenecji zbudziła się w nim na nowo z taką potęgą, że bał się jej w sobie.
W swoim pokoju długo patrzył na podobiznę Kasi i myśl tęskna, żałosna, myśl, jakby będąca echem dawnych studenckich lat nadpłynęła teraz ku niemu z wyrzutem i bólem.
— Poco ona poznała tamtego?... Poco ona jechała do Krakowa? czemu ja wtedy... czemu... czemu...
Przemocą oderwał się od fotografji i odpędził uporczywe a pełne wyrzutów myśli-refeksje.
Mechanicznie, jak tryby maszyny skierował umysł swój na temat własnych fachowych projektów, poczynań. Dusił w sobie marzenia, lecz one jak złota nitka przewijały się, plątały wskroś praktycznych rozmyślań, aż osnuły je sobą, ozłociły doszczętnie.
Z obrazem Kasi pod powiekami Dębosz zasypiał w swojej zagrodzie wiejskiej, w Zagórzanach, na roli ojców swoich, urodzeniem i sercem ich własny, umysłem odrzucony ku nowym prądom, marzeniem i kierunkiem swych męskich uczuć bardzo stąd daleki.


VIII.

Dębosz był w mleczarni udziałowej założonej z jego inicjatywy. Właśnie odebrał rachunki i sprawozdanie od kierownika i zamienił kilka słów z gospodarzami, dostawcami mleka, gdy zahuczał motor samochodu.
— Pan plenipotent z Poturzyc — zawołał mleczarz ujrzawszy przez okno przybyłego.
Do izby wszedł Jerzy Strzelecki. Na smagłej jego twarzy zajaśniał uśmiech.
— A, pan inżynier już wrócił! Jakże się cieszę! Czekałem na pana. Parokrotnie dowiadywałem się od matki pańskiej, ale nie wiedziała o dniu powrotu.
Podali sobie ręce serdecznie.