Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to tu popłaca a odciągi mleka bierzemy z naszej udziałowej mleczarni w Zagórzanach.
— A gęsi tyle, że ha! — zawołał Tomek w ferworze.
Wszyscy się zaśmieli wiedząc, że malec był przedtem gęsiarkiem.
— W wolnych chwilach od prac artystycznych biegł zawsze na pola — rzekł znowu ksiądz gładząc głowę pacholęcia i patrząc na Kasię ciekawie. Opowiadał mi dużo o swojem życiu zanim go pani zabrała do dworu.
— A czy nie tęsknisz Tomek do nór lisich? Tam było jego muzeum — objaśniała Kasia opowiadając o zwiedzeniu kryjówki Tomka.
Chłopak ciągnął ją za rękę.
— Chodźmy do sadu na śliwki, renklody. Som i węgierki ino jeszcze zielone, a zimowych jabłek i grusz tylachna! Włoskie orzechy prędko będą dojrzałe.
Kasia poszła z nim i wszyscy tam podążyli.
Zdaleka ujrzeli Kadeja w sitku cudacznym na głowie, zajętego przy ulach. Jednocześnie podeszła do nich Dęboszowa. Uśmiechnęła się zakłopotana.
— Żeby państwa pszczoły nie pocięły, bo miodu podbieramy trochę na podwieczorek.
— A już też państwo macie tych uli piękny zastęp — zawołał proboszcz.— Trzydzieści sztuk jak jeden ul w ula, co roku przybywa. Pasieka rośnie jak na drożdżach aż pachnie patoką. Umykajmy stąd bo monstra się z nas porobią.
I proboszcz pierwszy dał przykład do odwrotu.
Przeszli wgłąb ogrodu między stare lipy, skąd poza parkanem rozciągał się widok na rzeczkę obrosłą olszynami.
— Pójdziemy tam, jakieś źrebięta na wygonie się pasą, — zawołał Ciś Pobóg, podbiegając.
— To nasze — rzekł Wojtuś Dębosz — tegoroczne. A ten duży kasztan, rocznik od siwki, ale ona już sprzedana.
— Widzi pani jak to ten bąk wszystko wie! — śmiał się