Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie Boże! Cały czas przebiegu katastrofy dźwięki orkiestry nie przestawały brzmieć, nie umilkły ani na chwilę. Najpierw bezpośrednio po zderzeniu się „Titanic’a“ z icebergiem, nad popłochem, przerażeniem, wrzawą paniki, rozlegały się tony tańców modnych... a na statku — kolosie, w największym, prawie majestatycznym porządku spuszczano szalupy ratunkowe na wodę. W nich sadowiono kobiety i dzieci. Mężczyzn nie puszczano do szalup — ratowali się sami... Rozdzierające były sceny pożegnania żon z mężami, ojców z dziećmi, krzyki wstrząsające rozpaczą i wrzaski histeryczne... Najwyższe bohaterstwo ścierało się tam z ohydnym egoizmem. Była młoda, śliczna panna, która, gdy ojca jej starego nie puszczono do szalupy, została z nim, pomimo jego błagań by się ratowała i... oboje razem zginęli. Byli mężczyźni bohaterowie, ale byli i tacy, którzy spychali kobiety i dzieci w wodę, by samym się ratować w szalupie, oczekiwała ich wtedy bezwzględna lufa rewolwerowa komendanta okrętu... Królestwo Boże i piekło szatana bezpośrednio obok siebie istniejące. Ale nad tem wszystkiem, gdy moment stawał się coraz krytyczniejszy, gdy zbliżał się finał tragedji, wtedy rozbrzmiewały podniosłe tony hymnu: „Bliżej Ciebie Boże“ „Plus prés de toi mon Dieu...“ Ta muzyka, pani, ta muzyka!... do końca mego życia brzmieć mi będzie w uszach. Ta melodja hymnu niosła