Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zapał własny i uciszyć zbyt głośno może bijące serce. Gdy w chwilę potem stanęła na przystani w otoczeniu swego dworu, przejął ją paniczny lęk na myśl okrutną, że wśród przybywających gości nie znajdzie jego, Swena... Ale jest, jest!... Oto stoi widny z daleka, wyniosły na przednim pokładzie statku, co jak ostry stalowy grot wbija się w tłumną już zatokę... Statki zbliżyły się rozwiniętym korowodem, zdobne w zieleń i powiewające bandery, zaludnione strojną, liczną świtą — a królowej zabrakło tchu, zabrakło swobody, twarz jej silnie pobladła, wszystko to uczyniła ją naraz sztywną i etykietalną. W rojnem otoczeniu, wśród zawrotnego tysiąca słów i grzmiących naokoło fanfar, powitawszy się z Ottokarem, nie widziała już prawie potem, jak ją witał król Luisel, brat jej Teozjusz, książęta idańscy, jak wreszcie podszedł on, witając ją i składając jej hołd w imieniu Rekwedów.
— Heljos olśniewa! — zachwycał się tymczasem król Arwji, nie bacząc na trwający ceremonjał powitań. — Wyłania się z morza, jak chram tajemniczy, w którym króluje ideał miłości, owiany kadzidlanym dymkiem błękitnych snów. A jednak duch przesycony szczęściem nie stworzyłby Heljosu. Stąd wniosek...
— Że piękno nie jest wyrazem szczęścia, — rzucił trochę rubasznie Ottokar.
— Oczywiście! — zawołał Luisel, — gdyż tylko tęsknota, nie znalazłszy swego uzmysłowienia w rzeczach realnych, usiłuje streścić się w iluzji i wówczas służy jej wybornie kształt piękna.
— Książę jednak jest odmiennego zdania? — zapytała Gizella, kierując jasny, choć jeszcze płochliwy wzrok na Wenuczy‘ego.
Twarz jego rozjaśnił przelotny uśmiech, w oczach zamigotały gorące ogniki.
— Mam pewne prawo mniemać, — rzekł, — że wpierw istniało piękno zarówno w naturze, jak i w poszczególnych dziełach sztuki, zanim ludzie dość nawet profanacyjnie dotknęli je skalpelem rozumowania. Nie wyobrażam sobie piękna, powstałego dzięki jakiejś przyczynie, gdyż jest ono jak miłość, będąca sama w sobie celem i... jak słońce, które zapewne świeci nie dlatego, aby na ziemi było cieplej.
— Podzielam całkowicie zdanie księcia, — zawołała, rumieniąc się lekko, Gizella i wyciągnęła do Swena rękę. Ucałował ją z najwyższą czcią, odczutą przez wszystkich i z głębokiem umiłowaniem, odczutem przez nią tylko.
Ottokar zadowolony z grymasu na twarzy Luisela, zwrócił się do niego.