Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A ja będę sobą, będą sobą, bo lalka może mieć tylko taką minę.
Podniosła ramiona i głowę do góry, oczy rozszerzyła z naiwną ciekawością, skrzyżowała ręce, jak niewolnica, usteczka wykrzywiła zabawnie a wyglądała przytem tak wdzięcznie, że hrabina była rozbrojona. Gizella parsknęła śmiechem i nagle spoważniała.
— Niech pani będzie spokojna — rzekła uprzejmie ze zwykłą swoją słodyczą — na taką śmieszną pozę nie zdobędę się nigdy w towarzystwie, w którem się za chwilę znajdę; wszystko, co do mnie należy, wykonam po swojemu, a księżnej Annuncjacie skłonię się tak, że nic mi do zarzucenia nie będzie miała.
— Wierzę w to, księżniczko — odparła z godnością hrabina Marta.
— Ale, ale! — zawołała Gizella — chciałam zapytać, czy bardzo jest surowa i groźna matka Ottokara?
— Czyja? — zdumiała się hrabina.
— Ach, prawda, znowu zapomniałam — poprawiła się z żartobliwą przesadą Gizella. — A więc jej cesarska wysokość księżna Annuncjata Zofja...
— Księżniczko, księżniczko — upomniała ją zgorszona hrabina, lecz nie dokończyła, gdyż w tej chwili w rozchylonej kotarze stanął lokaj i oznajmił księcia Maksymila.
Książę wszedł krokiem ociężałym, zgnębiony wyraźnie i nieco pochylony. Hrabina Marta, złożywszy ukłon, usunęła się na bok. Książę nie zwrócił na nią uwagi, podszedł do córki i spojrzał w jej oczy wzrokiem bolesnym, przejmującym.
— Ojczulku, co tobie? Taki jesteś... smutny...
Gizella chciała się rzucić ojcu na szyję, lecz on ujął mocno obie jej ręce, pocałował ją serdecznie w czoło i szepnął tylko:
— Zili, moja, malutka...
Podniosła na niego oczy zatrwożone, pytające.
— Co się stało, ojczulku, najdroższy? Taki jesteś inny... i to dziś?...
— Nic, nic, dziecino moja słodka...
Puścił jej ręce, w głosie jego był żal i jakaś nuta rozpaczliwa, trząsł się cały, widocznie walczył wewnątrz z wybuchem, mającym rozerwać mu piersi.
Gizella zarzuciła mu ramiona na szyję i krzyknęła niemal:
— Ojczulku?!
Cała jej dusza jasna, kryształowa, cała jej miłość dziecięca dla tego dobrego ukochanego ojca była w tym jednym okrzyku trwogi i żałości.