Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Książę i Gizella wracali pośpiesznie do swych namiotów w puszczy, a mimo, że opuścili oberżę o świcie, mieli jeszcze przed sobą duży kawał drogi. Hełm Srebrny zaledwie majaczył przed ich oczami, bory zaś wyglądały, jak kępy wikliny, rozrzucone niedbale po wzgórzach. Zresztą mgła szara ruchoma przesłaniała wszystko w oddali, a kształt każdy to wyłaniał się potwornie z wilgotnego tumanu, to malał i znikał w nim bezpowrotnie, jak senne widziadło. Czasami z za szczytów trysnęły potoki złotego światła, lecz zaledwie zajaśniały na zrębach, gdy znowu opadała pomroka sinych chmur, rozciągając po górach, po dolinach, hen! po świecie całym ponure pasma cieni.
W tem ze stromej skały pod nogi księżniczki osunęło się z łoskotem kilka drobnych kamieni. Gdy książę i Gizella spojrzeli w górę, na wirchu mignęła postać ludzka i, jak widmo spłoszone przepadła za zrębem.
— Tam ktoś jest nad nami — szepnęła księżniczka — czyżby dążył naszym śladem?...
— Ach, nie, dziecko. Zresztą idźmy prędzej i nie spoglądajmy na nic, bo deszcz ulewny wyrządzi nam krzywdę. Jesteś tak lekko ubrana, Zilli!
— Nie lękaj się o mnie, ojczulku — zawołała księżniczka, potrząsnąwszy główką — wszak posiadam według słów Małgorzaty, płaszcz włosów, gdy zechcę, okryję nim nas obojga. A przytem nie przyszło ci zapewne na myśl, że jestem już dorosła i że umiem sobie radzić podczas takich wycieczek!
Książę, ubawiony jej słowami, spojrzał na nią z wymownym uśmiechem. Szli tak długo, zbłąkani myślami wśród wirchów, gdy nagle w pobliżu rozległa się czyjaś rozmowa, głos dobrze znajomy dało się łatwo rozpoznać.
— Czyżby tam był Gedeon? — zapytał książę, nasłuchując uważnie.
Gizella pobiegła naprzód i wnet zawołała donośnie:
— Ależ tak, tak!... Gedeonie, Gedeonie, jesteśmy tutaj!
Na przeciwległem wzgórzu istotnie ukazała się barczysta postać leśniczego, uzbrojona w samostrzał i długi kij sękaty. Na widok księcia i księżniczki stary sługa zsunął się całym swym ciężarem na przełęcz i w jednej chwili stanął przed nimi z odsłoniętą głową.
— Witam cię, Gedeonie — rzekł książę wesoło. — Z kimże to w tem pustkowiu prowadziłeś talk ożywioną rozmowę?
— A czy ja wiem, miłościwy panie? Gdym wdrapał się na te wyże, aby wypatrzeć was zdaleka, choć po prawdzie trudno było przez mgłę, zaskoczył mnie znienacka jakiś młodzieniaszek góralski, a że biegł z przeciwnej