Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

los czeka tę małą, córkę morganatycznego małżeństwa księcia Arwji z aktorką?
Cesarzowa słuchała blada. Gorycz, przykrość i żal niemowlęcia, które od pierwszego oddechu nosi na sobie piętno nienawiści ojcowskiej, wstyd jakiś gryzący i zrozumienie brata jednocześnie — splotło się w jej duszy w węzeł powikłany i zacisnęło się koło serca. Nie odpowiadała, starając się uspokoić wewnętrzne wzburzenie i myślą przytomną objąć tę smutną historję. Król wnet przeniósł jej wyobraźnię w innym kierunku.
Odbyli daleką wycieczkę konną z Achmedem i masztalerzami, poczem Gizella, zabrawszy ze sobą hrabinę Inarę i profesora, odwiozła Luisela do jego willi. Wieczorem, gdy zeszedł cudowny olbrzymi księżyc, wyruszyli na pełne morze, korzystając z wyjątkowego spokoju fal. Luisel, uproszony przez Gizellę, śpiewał z nią naprzemian pieśni arwijskie. Hrabina Dalney wypowiedziała kilka pięknych oktaw z poematu, sławiącego wielkość Rekwedów, profesor Homwerin zaczął deklamować po grecku ustępy z Odyssei. Zapanował nastrój swojski a uroczysty. Wtem Gizella, uniesiona pięknem, uwiecznionem w strofach helleńskiego poety, klasnęła w ręce i zawołała:
— Mam myśl! Muszę sobie stworzyć na którejś z wysp greckich ten archaiczny świat, który dziś został jedynie w pieśni. Zbuduję tam pałac w stylu Partenonu z białego marmuru z perystylami i płaskorzeźbami starogreckiemi, przeniesionemi jakby z epoki Peryklesa.
— A w pałacu tym, który będzie naszą świątynią, zamieszka wasza cesarska mość, ucieleśnienie boskiej Ateny! — dorzucił z uśmiechem Luisel.
— Otóż nie! — zaprzeczyła wesoło Gizella. — Zamieszkamy wszyscy czworo i już dziś zapraszam waszą królewską mość i was obojga: profesora i ciebie, Inaro. Będziemy tam żyli życiem starożytnych estetów.
— Byle nie stoików i ascetów, bo, doprawdy, do tego nie czuję powołania! — odrzekł Luisel.
— Będziemy przedewszystkiem nad morzem — ciągnęła Gizella. — Co do mnie, to czuję się na falach morza tak szczęśliwą, że staję się lepszą i głębiej myślącą. Mój pałac grecki będziecie mogli upodobnić do bogini Wenus, która wyszła z morskich fal po kąpieli i zastygła w słońcu, świecąc w niem niepokalaną swą bielą. Bowiem gdy na koturnach naszych ideałów zagrożeni jesteśmy runięciem w przepaść i w odmęty przyziemnej złości ludzkiej, może taka świątynia, jak ją nazwałeś, królu, będzie jedyną przystanią, w której dusze rozdarte i serca okrwawione darem-