Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Odwołany z Gwiazdy Morza i osadzony w Maurarze, gdzie zaczyna wpadać w apatię. To nieszczęśliwy człowiek...
— Ach, to knowanie partji wojennej; stała się nieobliczalna szkoda, bo z ustąpieniem Ksywiana, łagodzącego stosunki, Gwiazda Morza odpadnie wkrótce od Sustji. Zobaczysz!
— Gdy to mówisz, Zili, słyszę głos proroczy. Twoje obawy, przepowiednie, przeczucia sprawdzają się zawsze. Sprawdziły się co do brata twego, Jana Luisela i jego Sylwiny...
— Tak — westchnęła Gizella — przewidziałam wszystko, niestety, jeno swojej doli nie umiałam wywróżyć — szepnęła cichutko.
Dobili właśnie do brzegu i udali się do pałacu na śniadanie, które spożyli we dwoje na tarasie. Gizella była smutna, król zamyślony ponuro. Jedli, milcząc, jakgdyby zasiadła z nimi do stołu tragiczna mara wspomnień.
— Myślałem — rzekł król głosem tęsknym — że mnie porwie i ukoi natura stron tutejszych. Ty, Zili, masz płomień w duszy, ogień prometejski, mnie tego brak. Sny twoje fantastyczne są nieodzownem dopełnieniem twojego piękna, które oślepia i odurza ludzi. Nawet twój ból jest pięknym. Wszak słyszałem, jak mówią na Rekwedach, że gdy płaczesz, trzeba się do ciebie modlić. Dosięgasz ideału najwyższego kobiety, gdy łączysz w sobie łzy z nektarem boskiego uśmiechu. Ale ja... ja nie umiem cierpieć i tak mi łatwo świat zasuwa się czarną sadzą zwątpienia, że nie wiem wogóle, po co to brzemię życia noszę od tylu lat. A jednak i w takim bezkresnym mroku beznadziei znajduję jaśniejszy punkt oparcia i to egoistyczne zadowolenie, że nie jestem naprzykład... Janem Luiselem, ożenionym z tą pustą kukłą Netel.
— Podobno jest on bardzo nieszczęśliwy — rzekła Gizella.
— Za dużo włożył zapału i wiary w to swoje małżeństwo. Serce jej pragnął rozżarzyć w płomień swoich pragnień i tęsknot, lecz nie zdołał tego uczynić, gdy węgielek zgasł i pokrył się popiołem. I oto z tego właśnie momentu wywodzi się tragedja ich dziecka.
— Czy urodzenie małej Karoliny pogorszyło współżycie rodziców?
— Ależ Jan Luisel nie cierpi córki i wyrzuca niemowlęciu, że ono wogóle przyszło na świat. Jakiż przytem