Gdy weszła do mieszkania Katy ocknęła się. Po co tu przybyła? żeby być przedmiotem litości jego rodziny?...
Uciekać stąd, uciekać jaknajdalej. Zrozumiała teraz, że przyjazd jej do Londynu był błędem, okrutną igraszką losu! urągowiskiem jej fatum, które nic jej nie oszczędziło, ostatnią złudę zwiało przed nią, zostawiając tylko zwątpienie. Jak przez sen, słyszała szorstki głos Katy potępiającej mężczyzn i kobiety, poddające się dobrowolnie w ich jarzmo. Miss Horska namawiała bratową, aby została w Londynie i zapisała się do związku sufrażystek, twierdząc, że tam dopiero znajdzie istotne zadowolenie, przytem zemści się nad Oskarem nienawidzącym sufrażystek.
Andzia skrzywiła się uśmiechem sarkastycznym.
— Moja zemsta nic go już teraz nie obchodzi, zrujnował mnie materjalnie, więc jestem dla niego zerem.
— No jednak coś jeszcze zostało, skoro Oskar liczy na ciebie, że spłacisz jego długi?....
— Jakie długi?...
— Ostatnie, zaciągnięte u osób prywatnych w Londynie, dość duża kwota.
— I on mówił, że ja spłacę?...
— Tak powiedział, że uregulujesz te długi sumą za sprzedany las, ten koło owych ruin starych, zwiedzaliśmy je wspólnie, bawiąc na Wołyniu. Zapomniałam nazwy, dziwaczna jakaś.
— Więc on działał z całą świadomością? Więc i Temnyj hrad sprzedany?... — jęknęła Anna raczej do siebie.
Wstała, pragnąc wyjść stąd jak najprędzej, czuła, że się dusi. Katy widząc jej stan psychiczny chciała ją zatrzymać, daremnie. Posadzka tego domu paliła stopy Anny, ogarnęła ją egzaltacja ucieczki stąd i z Londynu. Przebiłaby sobą mury, byle już tu nie być.
W ciemnym przedpokoju, gdy wkładała na siebie okrycie z pomocą Katy, ujrzała nagle zjawisko, które ją przykuło na miejscu. W otwartych drzwiach stanęła wyniosła postać kobieca, w białych zwojach lnianej szaty, luźnej jak płaszcz arabski, w białym zawoju na głowie, z kagankiem w ręku, wzniesionym nad głową. Wizja lady Makbet, typowa twarz, skupione brwi, chłód i duma. Rysy niesłychanie przypominające Oskara. Tylko tragizm zawarty w źrenicach kobiety-widma, różny był od szyderczych oczów tamtego.
Długą chwilę przyglądała się córce i synowej, poczem przemówiła niskim głosem.
— Wszak to jest Anna?... Co tu robisz?... Ciąży na tobie odpowiedzialność za Oskara. Nie umiałaś być dobrą żoną, taki zarzut to hańba dla kobiety, u nas to się piętnuje.
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/274
Wygląd
Ta strona została skorygowana.