Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXVII.
Grom.

Wiosna była w całej pełni, początek czerwca. Buszowały wiatry, przesiąknięte ciepłemi prądami płynącemi z morza. Powiewy te nie były upalne, lecz miłe. Anna wdychała je z lubością w swe zbolałe piersi; wiatr morski przynosił jej jakby pełną czarę życia, z której piła chciwie.
Po długiej chorobie nastąpiła rekonwalescencja. Anna siadywała przy oknie otwartem, zapuszczając przygasłe oczy w dal morską. Tam, skąd płyną te bałwany pieniste, po za tą cieśniną, tam chciałaby już być teraz, w porcie Calais, wsiąść do pociągu, któryby ją wiózł przez obce kraje, miasta wspaniałe, huczne stacje i wysadził by ją na małej, upragnionej stacyjce, wśród borów i stepów. Ucałowałyby tę ziemię drogą, pożegnaną tak dawno. Śniła o niej, majaczyła podczas choroby, pragnęła umrzeć, byle choćby duchem zalecieć nad Słuczy błękitno-szare fale, nad ciemnych borów rozkoszną gęstwinę. Tam teraz kwitną azalje: żółto-pomarańczowe, strzeliste kielichy lepkie z białem piórkiem w środku, nęcące czarem kształtu, bogactwem barwy i przepychem woni.
Jakiż tam teraz aromat w borze z bujnych krzewów azalji, które wśród podłużnych liści ciemno-szmaragdowych, na wysokich łodygach uzbrojonych w kolce, panują na parterze lasów. Pyszne, królewskie podszycie sosen tytanów, sięgające wysoko, jakby do kolan tych masztowych kolosów. Krzewy azalji, gdy wyrosną bujnie, potrafią skryć w swym gąszczu jeźdźca na małym włochatym koniku chłopskim. „Draposztany“ — tak je lud miejscowy nazywa z powodu niebezpiecznych dla ubrania kolców.
Horska śmiała się serdecznie.
— „Draposztany“ kochane, kochane kwiaty, ileż razy wśród nich spacerowała z Jasiem jeszcze i sama, z Hadziewiczem... i nawet z Oskarem zanurzała się w ten las żółto ognisty, pachnący. I on podziwiał....
Anna wstrząsnęła się na wspomnienie męża, serce jej kurczyło się z trwogi, gdy powracały myśli o strasznej jesieni i zi-