Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ze świata. Jest bez oparcia. Nikomu niepotrzebna w życiu, dla wszystkich obca. Popatrzała na śpiącą Ewelinę i rozrzewniła się.
...Ta jedna pozostanie z nią. Ta jej nie opuści.
Zgrzytnęła ironja w duszy dziewczyny.
...Jan by cię także nie opuścił, gdybyś go kochała. Nie może mieć szczęścia ten, kto go innym nie daje.
On jest pośrednio jej ofiarą.
Kto się zetknie z jej losem — przepada.
Myśl ta nasunęła się jej uparcie.
Chwilami nadchodziły refleksje inne.
Że oto zamknięta przed nią brama jej smutnej przyszłości, w którą wejść miała. Już nie grozi jej małżeństwo z Janem. Świat przed nią otwarty, jakkolwiek jest w nim samotna. Wyrwać się tylko z pod opieki ojczyma i wówczas skrzydła wyrosną u ramion. To co niweczyło marzenia młodzieńcze, co przerażało widmem niedoli przestało istnieć. Jak przedtem zagasła przed nią zorza promienista, pełna cudnych wizji na przyszłość, tak teraz znikła czarna chmura na horyzoncie jej życia. Andzia czuła, że myśląc podobnie, obraża pamięć Jasia, który ją kochał tak silnie, że bez niej nie rozumiał życia, odszedł, bo przeczuł jej mękę, jej wstręt do siebie.
Tak. Na myśl wspólnego pożycia z nim doznawała wstrętu.
Gdybyż jeszcze, prócz porównań z Andrzejem, prócz zupełnego braku uczuć, choćby zbliżonych do miłości, nie było wstrętu? Dobijał ją fizycznie wstręt do Jasia.
Dopóki był kuzynem, towarzyszem młodości, nawet potem, gdy już wiedziała, że on ją kocha, żywiła dlań szczerą sympatję braterską. Z chwilą, gdy został narzeczonym wstręt zrodził się nagle, jak ukryty gad w trawie i gryzł Andzię.
Wiedziała wszakże, co to jest pożycie małżeńskie i na myśl, że będzie żoną Jana, wzdrygało się w niej wszystko, co tętniło krwią, co było jej istotą.
Więc jednak los oszczędził jej tej próby?
...Egoizm... egoizm...
Ale tamten stracił życie.
Trzeba było aż śmierci Jasia, aby uratować ją od zatraty?
Napłynęło dziwne pytanie.
...Czy zatrata jej była w życiu Jasia, czy też jest w jego śmierci?...
Skąd to pytanie?...
Zadał jej może chochlik złośliwy, śmiejący się w przestrzeni z ludzkich przeznaczeń.
Zadał jej może jej demon opiekuńczy, jej fatum, które prowadzi ją po grobach, ku coraz boleśniejszym przeżyciom.
Skąd płyną te pytania?...
Jej młodociane smutki, z powodu wrogiej postawy Koście-