Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A dlaczego tak daleko? — spytałem przykro dotknięty, że mogiłą przyjaciela mego pradziada nie zainteresowała się babka.
— To był zakonnik, podobno pokutnik, chciał być pochowany pod samym murem, ale służba tu wybrała miejsce.
Po chwili niemej obserwacji organista spytał mnie trochę nieśmiało.
— A pan z Krąża?
— Jestem przyjezdny, bawię tam chwilowo.
— Słyszałem, że przyjechał Pobóg, prawnuk.... ostatniego.... może to.... pan?....
— Tak, ja nim jestem.
Organista poskoczył do mnie.
— To jasny pan obejmuje Krąż w dziedzictwo? Toż i chwała Bogu!.... Oto się Paschalis stary ucieszy. On czeka na Poboga już całe czterdzieści lat....
— Jestem Pobóg, ale nie dziedzic Krąża.... dziedzicami są państwo Zatorzeccy.
— Jasny pan dziedzic pierwszy był w kaplicy grobowej od czasu jak ja tu jestem, to znaczy od ośmnastu lat.... i na grobie księdza zakonnika napewno pierwszy raz był ktoś z Krąża, prócz służby, od czasu pogrzebu księdza. Tu, na te groby nikt nigdy z zamku nie przyjeżdża.
Było mi przykro....
Dlaczego taki brak pamięci o zmarłych u babki? Skąd w tej kobiecie tak mało uczuć?....
Przypomniał mi się grób matki mojej w naszej parafji. Jeden snop kwiecia otacza ładny pomnik.... Wędrówka ojca z laską, na górę cmentarną.... Jakiż to częsty widok z pól Uchańskich. Wszak w tej kaplicy leży nie