Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
19 czerwca.

Przez tych kilka dni byłem pod wrażeniem muzyki Gabrjela. Gdy powiedziałem mu o tem, zachmurzył się i odburknął niegrzecznie, unikając wogóle rozmowy na ten temat. W. tej chwili znowu gra. Posiada on nietylko doskonałą technikę, lecz i olbrzymią skalę uczucia, co się u niego wogóle nie uzewnętrznia. Jednakże zdaje się, że moje zachwyty nad jego muzyką, zrobiły mu przyjemność, pomimo, że się do nich odniósł tak nieżyczliwie. To natura skryta, zapewne nieufna w stosunku do ludzi. Dziś rozmawialiśmy z sobą dłużej i wnioskuję, że szczerość jest dla niego dźwiękiem pustym, pojęciem w jego naturze nie istniejącem. O mojej wizycie, onegdaj u Paschalisa w zamku nie wspomniał ani słowem, więc i ja milczałem. Wczoraj przy obiedzie babka Gundzia pytała mnie krótko, jak zdrowie kamerdynera — opowiedziałem przeto swoją bytność u niego. O częściowem zwiedzeniu zamku zamilkłem, sam nie wiem dlaczego. Babka była zasępiona, wszyscy jak zwarzeni. Rządca Korejwo rzucił pytanie, jak mi się podoba borowy Krzepa, a na moją odpowiedź pochlebną, odrzekł kiwając głową znacząco;
— Ho, ho, to mądry chłop! on nietylko wie, jak trawa rośnie, ale nawet jak rosną korzenie trawy. To wielki przyjaciel Paschalisa.
Podczas zamiany tych słów, babka okazywała niepokój szczególny. W twarzy staruszki jest zastygły ból i trwoga. Robi wrażenie, że ciągle się czegoś obawia, jakby miecz Damoklesa wisiał nad nią i jakby oczekiwała ciosu lada chwila. Jest zamknięta w sobie, mało-