Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o czem pan wątpił w Porzeczu... Okrzyk cezara wypełniony.
Szrenicz wzruszył ramionami.
— Dla wybrańców fortuny nawet Parnas jest łatwym... jak... spacer do Łazienek... Apollo dla niego potrafi nastroić wyłącznie swoją lutnię, a Kupido oddaje mu cały kołczan do rozporządzenia...
Gdy prosiliśmy go na ślub, Szrenicz spytał z brutalną szczerością:
— Czy i młody Orlicz, medyk i... Jerzy Strzelecki będą asystowali przy tej ceremonji?... Jeśli tak, tedy jesteście okrutniejsi niż Achilles, bo trzech Hektorów chcecie wlec za swym rydwanem triumfu.
Terenia zaczerwieniła się ogniście.
— Pan jest obrzydliwy cynik.
— Jestem mieszkańcem ziemskiego padołu i szarych prochów przyziemnych, nie znam wyżyn Olimpu.
— Ale za to retorykę studjował pan w grodzie Priama — rzekła Terenia z uśmiechem.
— Zaś filozofję swoją czerpał pan, zapewne, od Djogenesa — dodałem.
Oczy Szrenicza błysnęły. Przeszył mnie wzrokiem 1 odparł szorstko:
— Mógłbym na wzór Djogenesa powiedzieć panu:... Nie zaciemniaj mi słońca, Aleksandrze!...
— Tak, ale ja musiałbym najpierw spytać pana o jego życzenie, jak to uczynił Aleksander — odrzekłem z lekką drwiną. — Ja zaś panu podobnych pytań nie zadaję.
— Zaniechajmy szermierki — wdzięcznie rzekła Terenia.