Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czas na obserwację tych dwóch typów kobiecych, różnych od siebie jak niebo od ziemi.
Ponieważ byłem nowością w tym salonie, płeć piękna okazała się dla mnie nader łaskawą. Może trochę i owo zestawienie nazwisk — Pobóg z Krąża — działało fascynująco, gdyż na brak powodzenia u panien i mężatek nie mogłem narzekać. Czułem się — en vogue! Był to zresztą mój dzień niezwykle pomyślny, lubiłem siebie, a to już nadzwyczajne i w budżecie moich dni w roku rzadki wypadek.
Zauważyłem ciekawą rzecz. Oto posądzamy zwykle panie o zawiść między sobą i o rywalizację, lecz zdarza się to samo i wśród mężczyzn. Miałem sposobność stwierdzić podobny objaw w Porzeczu. O ile panie rzucały na mnie bardzo promienne, zachęcające spojrzenia, o tyle młodzież męska bojkotowała mnie ze źle ukrytą niechęcią — wyłączam Strzeleckiego. Szczególnie lowelas w monoklu i paru innych, nie mogli mi wogóle darować, że jestem na sali, szokowało ich zbyt widocznie moje powodzenie. Oczywiście, że się ich zmartwieniem nie wzruszałem, bo człowiek ma już to w swojej łajdackiej naturze, że go takie rzeczy ani smucą, ani bolą.
Całość towarzystwa robiła wrażenie dodatnie w zasadzie, jakkolwiek nie pozbawione jest zabawnych stron. To objaw na wsi zbyt częsty, by raził, lub odsuwał. Przeciwnie, nawet dla typów ujemnych, czy śmiesznych, można tu mieć sympatję... bo są to w każdym razie typy. Wszyscy oni tu siedzą mocno na swych zagonach, z butą wielkopańską i tą pewnością siebie, która stworzyła przysłowie „szlachcic na zagrodzie — równy wojewodzie“. Jednakże razi tu bardzo widoczna u większości lojalność względem rządu. Petersburg jest jakby; ziemią obiecaną.