Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przedewszystkiem czy ona się na to zgodzi? Wykonać plan jako taki, łatwo. Wtajemniczyć tylko Krzepę i Paschalisa, oni nie zdradzą napewno.
W Krążu, raczej w samym zamku, rzecz cała nie budzi obaw, ani trudności, ale jak upozorować w Porzeczu taki długi spacer?
Mąci mi się w głowie, projekt za projektem goni bez konkretnego postanowienia.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Dziś byłem w zamku, Paschalis mię przygnębia, patrzy na mnie tak boleśnie, z taką niemą prośbą, tak mię uporczywie prowadzi do bibljoteki, tak bezsłownie błaga o zaczęcie poszukiwań testamentu, że wzrusza tem i rozbraja. Obiecuję sobie, że po bytności 29-go w Porzeczu, będę szukał, poszperam w tych książkach zapylonych, zaciekawiają mnie takie stare dokumenty, foljały. Mogą tu być białe kruki... Ach, gdyby z Terenią, szukałbym testamentu do nieskończoności, a nawet znaleziony schowałbym na nowo, by dalej szukać. Idjocieję — czy co u djabła?! W każdym razie z dzisiejszej bytności w zamku wyniosłem niezbitą pewność, że gdybym chciał, Paschalis ułatwiłby mi nietylko bytność Tereni w zamku, ale przeniesienie tu całego Porzecza. Ha! zobaczymy!
Gabrjel jest tak zapędzony w dzień w Weronince, w nocy zaś w muzyce, że nie wie nawet, co porabiam, ani gdzie się obracam, ale babka Gundzia spogląda na mnie podejrzliwie, zwłaszcza od mojej wycieczki nocnej na rzekę i wczorajszej do Porzecza, o której nie mówiłem jej zresztą. W obie te wycieczki, jakoby rzeką do lasu, zdaje się nie wierzyć. Zapewne posądza mię o przebywanie w zamku z Paschalisem. Ratuje mię w sytuacji