Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Teresa westchnęła.
— Niech tylko przyjedzie zdrów, to będzie kontent z tego, co jest, a przedewszystkiem jak zastanie nas zdrowymi i dach kochany nad głową. To najważniejsze.
— Tak to ono i jest — przytwierdził Krzepa.
Stary Pobóg patrzał na ręce synowej, w których igła migała żwawo, błyskając jak srebrny włosek.
— Scibolisz i ścibolisz, kochanie, i poco to?...
Zaśmiała się, pokazując ubranko na wykończeniu.
— Lepiejby tatuś pochwalił moje dzieło. Ciś będzie miał nowy garniturek. Czy brzydki? Jak żyję, nie szyłam, ale... la nécessité est la mère de l‘industrie...
— Z czegóż to zrobione?...
— Z mojej starej sukni. Przykroiłam na miarę starego ubranka i jest. Zobaczy tatuś, jak się Ciś wystroi, Drze malec bez miłosierdzia.
— A co ma sobie żałować! — mruknął Krzepa — wie kim jest, krew czuje, z jakiego gatunku pochodzi.
— Nigdy nic nie wiadomo, dziadulku, co kogo w życiu spotka.
— Pewno! Jaśnie panią też nie spodziewałem się widzieć z igłą, ani na polu, wymierzającą chłopu żyto, które sieje z fartucha.
— Dziękujmy Bogu, że Karwacki siał i orał, nie ja sama, wtedy byłoby gorzej, ale także musiałoby być, skoro siewniki popsute i brak koni...
Krzepa zaklął pod nosem i z gniewem rzucił szczapę drzewa na ogień.
— Popsuł się cały świat! Antychryst już widać na wozie ognistym jeździ... Boże, Boże, daj zmiłowanie...
— Niech no dziadulek nie mantyczy, a lepiej powie nam coś ciekawego o naszych kresach. Ot może o lesie i rzece krążskiej.
Krzepa ożywił się.
— A może o tem, jak to raz młody i piękny pan, dziedzic prawy na Krążu, siedział ze swoją cudną królewną, przy ognisku, pod jodłami nad rzeką, w noc Kupały...