Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jadłeś Lol śniadanie?
— Nie, czekałem na ciebie, przegryzłem tylko półgęskę po starce. Mówię ci, te półgęski... delicje...
— Właśnie, to jedno coś warte.
Po chwili War rozwalił się w powozie jak na łóżku i ziewnął szeroko.
— Po kiego djabła tak rano wstałem! Dziś jedziemy do Warszawy...
— Ja, muszę wracać do siebie...
— Kpij z tego!... bądź moim swatem!... Przynajmniej będzie jakaś rozmaitość... Zobaczysz mieszkanie Krongoldów. Aa! cymes! wszystko kapie od złota...
— Miałeś przecie jechać do Uchani?...
— Do Uchani? Hm, do Uchani?... Chciałaby dusza do raju, ale wiesz, jak ją zobaczę... kaput! znowu się rozumne postanowienie odwlecze...
— Co daj Boże, Amen — wtrącił Kmietowicz.
— Chcesz mojej zguby?...
— Przeciwnie, chcę twojej restytucji...
— No, więc?...
— Ale nie w objęciach i nie w worku Krongoldów...
— Z klatki własnej wleziesz w cudzą i... obcą...
— Eh rozwalę ją i wylecę w świat po staremu...
— Więc już do Uchani nie jedziesz?
— Owszem, pojadę tam po zaręczynach, by odszukiwać resztki dawnych, pięknych złudzeń...
Westchnął głęboko i nagle krzyknął na stangreta:
— Jedźże do stu djabłów, bo te wrońska rozkrakane do reszty nerwy ze mnie wywłóczą...
Konie wpadły już w galop. Wjechali wreszcie do parku. War zwrócił oczy trochę zamyślone na towarzysza i rzekł bezbarwnie:
— Mówisz, ze połgęsek po starce... delicje?... hm... dobre i to, zobaczymy!... Patrz, Nastusia! Diva!... Ależ się wystroiła!... jak jasny piorun na wiosnę!... wedle znanego określenia cioci Oktawy. Cóż za wełniaki!... A ząbki szczerzy jak małpka... Patrz, jaka fertyczna! Zrobię z niej szykowną pannę służącą dla madame Zebrzy-