Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaczęły się przygotowania do podróży. Chazmara zaprowadziła Poboga i Olgę do skrytki w tajnem miejscu podziemnem. Było tam jeszcze dużo srebrnych naczyń, serwisów ze starej porcelany, makat, gobelinów, futer i innych rzeczy cennych, chowanych widocznie na prędce. Ujrzawszy płaszcz z szenszyli Olga zawołała:
— To jeden z cennych prezentów mojego ojca dla matki! Ten płaszcz tobym wzięła. Co?
Pobóg wzruszył ramionami.
Olga nałożyła płaszcz na siebie, otuliła się nim.
— Eh, niema lustra, żeby się przejrzyć! Ładnie mi, co? — spytała Poboga.
Ale zanim odpowiedział zrzuciła płaszcz ze wstrętem.
— Pfe! Czuć naftaliną! Uperfumowała go Chazmara po czortowsku.
— W tych perfumach i w tej skrzyni może on jeszcze wnuków twoich doczekać, albo ciebie jak tu wrócisz.
— Chyba jak za Borysa wyjdę zamąż — sarknęła Olga.
— Nie wyzywaj wilka z lasu! — zawołała baba z gniewem.
— Durna ty Tatarczycha, a kto od tego wilka uciekł?
— Ale on ciebie szuka, ja czuję, że on już blizko.
— Kto?? — padły jednocześnie dwa pytania.
— Borys!
Olga zadrżała. Spojrzała na Poboga z lękiem. Brwi jego były ściągnięte groźnie, usta miały wyraz zacięty.
— Uważam, że wogóle zadługo przebywamy w Zrubie. Te wszystkie rupiecie mogą nas zgubić.
— Nie bójś pan, tu nas nikt nie znajdzie. Jak ubiją, to mnie. Olga zna tajemne przejście, a tam, gdzie ono wychodzi na świat, ho, ho, to daleko stąd. Nic wam nie będzie sokoliki.
Jednak wszyscy podnieceni jakby jakiemś przeczuciem, zaczęli prędko zamykać skrzynie, do których Chazmara pakowała resztę dobytku, pozostałego po rabunku