Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Był prędki i w gniewie gwałtowny. Mściwości nie znał.
Za jakieś małe przewinienie wyokładał raz szpicrutą chłopca stajennego aż do krwi. Gdy jednak usłyszał jego jęk, wycałował go jak brata i oddał mu całą swą pensję miesięczną i złoty zegarek.
O sprawach erotycznych również nie zapomniał. Co tydzień zmieniał ideały. Kaśki, Marysie, Kostki — były przez niego opiewane i rysowane w różnych pozach. Zachowywał zawsze estetykę i etykę w tych przelotnych słabostkach, tak, że ordynat, czujny i pod tym względem, nie mógł mu wyraźnie nic zarzucić.
Bohdan ożywił nietylko Głębowicze, ale i okolicę. Wszędzie go było pełno. Gdy pod koniec lata przyjechał do Głębowicz hrabia Herbski, nie poznał na razie Bohdana. Dawny nicejski hulaka i gracz zmienił się powierzchownie na lepsze. Trochę zmężniał i nabrał cery. Ruchy miał spokojniejsze, w twarzy wyraz wesoły, junacki, ale jednak inny, niż dawniej.
— Cóż ordynat zrobi z tym narwańcem? — pytał hrabia Dominik.
— Wykieruję go na porządnego Michorowskiego — z uśmiechem odrzekł Waldemar. To będzie człowiek, tylko trudny do prowadzenia, jak młody źrebiec arabski.
— Ordynat go okiełzna.
— Nie, okiełznać nie chcę. Wprowadzę go tylko na właściwą drogę. Sam poleci!
— Na łeb, na szyję — i skręci kark! — dodał Herbski.
Waldemar zasępił się.
— To będzie człowiek — powtórzył w zamyśleniu.
— Kimże on chce być?...
— Administratorem. Do tego ma spryt. Zdolności do matematyki bajeczne, energja, rzutkość, pewna ścisłość wykonawcza, słowem: materjał jest.
— Ale musi nad sobą pracować, żeby się wyrobić.
Herbski kręcił głową powątpiewająco.
— Zawsze to już będzie ni to, ni owo — rzekł apatycznie. Nie pan i nie pracownik. Na pana nie posiada środków, a do pracy nie stworzony.
— Człowiek stworzony jest do wszystkiego, jeśli musi — odparł ordynat. — Wykształcę go u siebie i dam mu posadę u obcych. Niech zarabia na chleb, bo go inaczej nie będzie miał.