Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy ja wiem? Ale pewno Romek będzie nim, bo najlepiej strzela.
— Czy to tylko zwycięzcą może być myśliwy?
Pan Artur patrzy na Krysię ciekawie, ale ona się odsuwa. Nigdy dotąd jego pękata figura i złote binokle na nosie nie budziły w Krysi takiego wstrętu, jak teraz. Mówi z irytacją, bez uwagi na żadne względy.
— Myśliwy czy nie, ale Romek ma więcej szans na zwycięzcę niż... kto inny.
Pan Artur jest zbyt pewny siebie, by miał te słowa brać złowrogo. Uśmiechnął się pobłażliwie.
— On zabije więcej zwierzyny, ale ja zdobędę inne laury, prawda panno Krysiu?... Jutro mam nadzieję. Przy kolacji; wieczorem odkryjem przyłbicę, będziemy tryumfatorami. Wszak prawda, droga pani?...
Krysię ogarnia oburzenie.
— Niech pan mnie tryumfatorką w tym wypadku nie nazywa, i siebie zbyt wcześnie, też nie radzę.
— Ja jestem pełen nadziei, wzburzenie pani to dla mnie wskazówka, że cel mój już blizki...l’arc de Triomphe. Taki psycholog jak ja.....
Krysia nie wytrzymała, zakręciła się i udając,