Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy też się złączą?
To pytanie zadają sobie wszystkie młode serca i drżą z wrażenia.
I popłynęły wianki kolorowe po lekko sfalowanej wodzie, popłynęły równo, puszczone razem, w jednej linii. Pośrodku wianków na cienkich deseczkach palą się świeczki, cały szereg światełek odbija się w toni, co sprawia efekt, jakby wodniki rzeczne w głębi nurtów urządziły iluminację.
Płynie para wianeczków: jeden niebieski, cały z niezabudek, to symbol niewieściego serduszka, drugi z ponsowych smółek krwawi się jak rubiny, świeczka zaś rozpłomienia go jeszcze silniej. To znowu symbol gorących uczuć młodzieńca.
Druga para: wianeczek jej z białych margerytek, oznacza niewinność, jego z lila dzwonków ma w sobie coś smętnego. Jeszcze płynie bardzo swojska para, wianek z chabrów, szafirowych jak oczy dziewczyny i z ponsowych jak ogień maków, jakby upleciony z parzących pocałunków jego. Są i żółte wianeczki — to zazdrość, są i zielone z macierzanki — to nadzieja.
Płyną, płyną barwne kółka z płomykiem wewnątrz, łączą się, rozdzielają, znów się łączą, a fala je niesie wolno, rytmicznie, huśta, jak kołyską i bełkocze cicho melodyjnie. Dokoła