Strona:Hektor Malot - Bez rodziny.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   65   —

Pochwyciwszy mój instrument, zająłem miejsce na przodzie statku i począłem grać.
W tej samej chwili dama podniosła do ust małą srebrną gwizdawkę i zagwizdała przeciągle.
Przestałem natychmiast grać, nie wiedząc, z jakiego powodu dama gwizdała. Czy dlatego, że może źle grałem, czy też miałem dać spokój graniu?
Artur, który zważał na wszystko, co się naokół działo, odgadł mój niepokój.
— Mamusia gwizdała, aby konie z miejsca ruszyły, — rzekł.
W istocie statek, który oddalał się od brzegu, sunął po cichych wodach kanału, ciągnięty przez konie. Woda chlupotała o ściany statku, a z obu stron drzewa, oświecone ukośnemi promieniami zachodzącego słońca, zdawały się uciekać w tył za nami.
— Czy chcesz nam zagrać? — zapytał Artur.
I skinieniem głowy przywoławszy matkę do siebie, uchwycił jej rękę i trzymał ją w swych dłoniach przez cały czas, w którym grałem różne sztuczki, jakich mnie mój mistrz nauczył.

XI.
Mój pierwszy przyjaciel.

Matka Artura była Angielką i nazywała się panią Milligan; była ona wdową, a Artur był jej jedynem dziecięciem. Miała ona jeszcze wprawdzie starszego syna, ale ten znikł jej w sposób tajemniczy, licząc zaledwie sześć miesięcy życia. Ktoś musiał ukraść to dziecię, którego śladów nie można było dotąd odnaleźć. W owym czasie, gdy dziecię zaginęło, pani Milligan nie mogła czynić żadnych poszukiwań. Mąż jej dogorywał wówczas, a ona sama leżała ciężko chora i bezprzytomna, nie wiedząc o niczem, co się naokół niej dzieje. Gdy powróciła do zdrowia, mąż jej już umarł, a synek zaginął. Poszukiwania za zaginionem dziecięciem czynił