Strona:Hektor Malot - Bez rodziny.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   57   —

Za trzy grosze chleba, którego funt kosztuje pięć groszy! Każdemu z nas dostał się więc tylko mały kawałek i prędko uwinęliśmy się ze śniadaniem.
Nadeszła chwila, w której trzeba było koniecznie pomyśleć o zarobku. Przebiegłem wieś, oglądając się za miejscem najodpowiedniejszem do przedstawienia.
Przejęty tą myślą, posłyszałem naraz krzyki za sobą. Obejrzałem się żywo i ujrzałem starą kobietę, goniącą Zerbina. Spojrzawszy, zrozumiałem, co było powodem tej gonitwy i tych krzyków.
Zerbino korzystając z tego, że na niego nie zważałem, wpadł do pewnego domu, gdzie porwał kawał mięsa, unosząc go w pysku.
— Złodziej, — wołała stara kobieta, — aresztujcie ich wszystkich.
Słysząc te słowa i czując się odpowiedzialnym za winę mego psa, począłem uciekać. Cóż odpowiedziałbym bowiem, gdyby stara kobieta zażądała odemnie zapłaty za skradziony kawał mięsa? Czem zapłaciłbym jej? — Raz przytrzymani, nie odzyskalibyśmy już może tak wnet wolności.
Widząc, że ja uciekam, Kapi i Psinka biegły także za mną, a Żoliś, którego niosłem na ramieniu, objął mnie za szyję, by nie spaść.
Zatrzymałem się dopiero w tedy, gdy mi już tchu zabrakło, to jest wtedy, gdy ubiegłem już ze dwa kilometry. Obejrzałem się poza siebie. Nikt nas nie ścigał. Kapi i Psinka byli tuż przy mnie; Zerbino trzymał się zdaleka, zapewne dlatego, aby zjeść swój kawałek mięsa.
Zawołałem na niego, ale Zerbino poczuwając się do winy, zasługującej na surową karę, zamiast przybiec do mnie, począł uciekać.
Nie wiedząc wcale, dokąd zdążam w szalonej ucieczce, przybyłem nad brzegi kanału Południowego. Wszędzie widniała świeża, bujna zieleń. Małe źródełko sączyło się z rozpadliny skalnej, jakoby wysłanej rośli-