Strona:Hektor Malot - Bez rodziny.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   15   —

— O mamo!
— Po upływie trzech miesięcy straciłam moje dziecię i wtedy przywiązałam się jeszcze bardziej do ciebie. Zapomniałam całkiem, że nie jesteś naszym synem. Na nieszczęście Hieronim nie zapomniał o tem i gdy po trzech latach nie zgłosili się po ciebie twoi rodzice, chciał oddać cię do przytułku. Słyszałeś, dlaczego nie usłuchałam go.
— Ale teraz nie pójdę do przytułku dla podrzutków, — wołałem, tuląc się do niej. — O mamo, nie oddawaj mnie do przytułku, błagam cię.
— Nie, moje dziecię, nie pójdziesz tam. Załatwię to jakoś. Hieronim nie jest złym człowiekiem, zobaczysz; tylko zmartwienie i obawa przed nędzą do tego go nakłaniają. Ale będziemy wspólnie pracowali i ty także.
— Tak, zrobię wszystko, co zechcesz, mamo, tylko nie dawaj mnie do przytułku.
— Dobrze, nie pójdziesz tam, ale pod warunkiem, że będziesz się starał usnąć zaraz. Trzeba, żebyś spał, gdy ojciec wróci.
Uściskała mnie serdecznie i obróciła do ściany. Chciałem zasnąć, ale zanadto byłem wstrząśnięty, zanadto wzruszony, by przywołać na zawołanie spokój i sen.
Przychodziło mi ciągle na myśl dwoje dzieci, które we wsi „podrzutkami“ nazywano. Nosiły na szyjach blaszki z numerami. Były zawsze nędznie odziane i brudne; wyśmiewano się z nich. Inne dzieci wiejskie goniły za niemi i biły tak, jak się ściga i bije psa bezdomnego, za którym nikt się nie ujmie.
Ach! nie chciałbym być na miejscu tych dzieci, nie chciałbym nosić numeru na szyi; nie chciałbym, aby za mną goniono z okrzykiem: „Do przytułku, do przytułku“. Zimno robiło mi się na samą myśl o tem i zęby szczękały mi. Nie mogłem zasnąć, a Barberin miał lada chwilę powrócić.