Strona:Harry Dickson -77- Tajemnica grobowca.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nież Lamb i Gensbury wracał z mieszkania Amerykanina.
— Nie wiesz gdzie jest Lamb?
— Lamb gdzie jest? — powtórzyła. — Jest gościem pana Harry Dicksona. Został przez niego zaproszony na cygarko i kieliszek wina.
Usłyszawszy nazwisko wielkiego detektywa, Gensbury zbladł.
— Przestań żartować, — huknął na nią. — Opowiadaj wszystko dokładnie!
Gilda opowiedziała doktorowi wszystko.
Czyżby Harry Dickson był na jego, doktora Gensbury, tropie?... Nie, to niemożliwe. Gdyby tak było, nie umożliwiłby mu ucieczki z „Holenderskiego Tulipana“. Zresztą — nie tak łatwo jest zastraszyć doktora Gensbury... Chociaż, swoją drogą, o ile łatwiejsze byłoby życie, gdyby Lamb był teraz na wolności, a Harry Dickson — zniknął!
Tak rozmyślał przestępczy lekarz.
Usunąć go! Ta myśl coraz natrętniej powracała mu do mózgu...
Jasną było dla niego rzeczą, że takie usunięcie detektywa — to sprawa niełatwa, że naraża się na wielkie niebezpieczeństwo. Ale przecież nie byle kto próbuje usunąć Dicksona. Przeciwnicy są chyba godni siebie!
Po kilku chwilach doktór powziął już plan ostateczny.
— Gildo! Chodź ze mną — zadzwonisz do Dicksona. Podam ci dokładnie co masz mówić. Prędzej.
Po kilku chwilach miss Crown przyjmowała telefon.
— Kto mówi? — zagadnęła damę o łagodnym głosie.
— Proszę powiedzieć, że to sprawa osobista. I pilna bardzo.
— Z kim mam przyjemność? — zagadnął Dickson nieznajomą.
— Nie mogę podać swego nazwiska. Ale się pan chyba domyśla. Chodzi o list.
— Czy pani dzwoni w imieniu lady?
Gensbury, który słuchał przez dodatkową słuchawkę, uśmiechnął się tryumfalnie. Skinął do Gildy, aby na to pytanie odpowiedziała twierdząco.
— Tak jest, — odpowiedziała Gilda, — dzwonię w imieniu lady.
— Czy lady Ewelina już wstała?
— Pani czuje się lepiej i chciałaby się z panem zobaczyć, mr. Dickson. Pani podniosła się dzisiaj specjalnie, żeby z panem mówić. Czy nie zechciałby pan stawić się w głównej alei Hyde Parku obok pierwszego mówcy?
— Nie. Jeżeli lady chce ze mną mówić, niech sama podejdzie do telefonu.
— To niemożliwe. Dzwonię zresztą nie z domu. Lady bardzo prosi, aby pan przyszedł, mr. Dickson.
Przez chwilę trwało milczenie.
— Dobrze, — rzekł wreszcie detektyw. — Ale zechce się lady pofatygować bliżej. Tu na rogu Baker Street i Wood Street będę za pół godziny czekał na panią.
— Dziękuję, — rzekła Gilda, odkładając słuchawkę.
— Dobrze jest! Doskonale! — tryumfował Gensbury
— Powiedz mi co to ma znaczyć. O co ci chodzi?
Gensbury nie zaszczycił jej nawet odpowiedzią. Spojrzał na zegarek:
— Mamy pół godziny czasu! Nie mam ani chwili do stracenia. Wracaj do domu i czekaj na mnie! Do widzenia!
Pobiegł do najbliższej apteki.

Lady Ewelina wyznaje wszystko


Gorączka, którą początkowo lady Ewelina symulowała, stała się nazajutrz faktem.
Niepokój, stałe naprężenie nerwów, a po drugim liście wręcz rozpacz, sprawiły, że młoda kobieta zapadła istotnie na zdrowiu.
Lord Percy Demelson, kochający swą piękną żonę głęboko, mimo jej protestów i próśb zaprosił do jej łoża jednego z najlepszych lekarzy londyńskich.
Lekarz orzekł stan silnego podniecenia nerwowego i niepokój serca oraz zalecił kilka dni leżenia.
Gdy lekarz wyszedł, lord siadł u łoża chorej żony i zagadnął ją już nie po raz pierwszy:
— Czy nie powiesz mi co ci dolega?... Widzę przecież, czuję to najmocniej, że coś przede mną ukrywasz. Może ci potrafię pomóc. Zwierz się przede mną.
Lady wybuchła spazmatycznym płaczem.
— I tak umrę, — rzekła poprzez szlochanie. — Nie mogę żyć w tych warunkach.
— W jakich warunkach? Co się stało?
— Stało się, — rzekła lady, hamując spazmy, — że nie jestem twoją żoną!...
Gdy wypowiedziała te słowa, poczęła tym serdeczniej płakać.
Lord ucałował jej ręce i przytulił jej głowę do piersi.
— O czym mówisz, kochanie?... Cóż to są za niestworzone historie?... Nie rozumiem cię wcale!
Nagle lady uspokoiła się i poczęła szeptać...
Mówiła z początku bardzo cicho, raz po raz targana łkaniem. Potem, przez łzy, mówiła coraz głośniej Aż wreszcie niemal wyszlochała i wykrzyczała mężowi swój ból serdeczny i to wszystko, co jej na sercu leżało.
— Harry Dickson nie traci nadziei, — zakończyła — Mam wrażenie i sądzę, że Harry Dickson jest tego samego zdania iż człowiek, którego fotografię dostałam nie jest Haroldem.. Może jego znak KOTWICA W GWlEŹDZlE jest sfałszowany?... Na razie dostaję listy z pogróżkami... Cóż by to była za straszna hańba dla mnie, gdybym musiała wrócić pod jego dach. Nie przeżyłabym tego!
Lord wyprostował się.
— Nie, — rzekł z mocą. — Nawet prawo nie oderwałoby cię ode mnie. Szantaż i ukrywanie faktu, że się żyje nie może stać się powodem rozwiązania małżeństwa, zawartego z wiedzą człowieka, który udawał, że zmarł. Mógł wtedy protestować... Zobaczymy, co sądy powiedzą! Nie dam cię, Ewelino! Nie oddam za żadną cenę!
Młoda kobieta przytuliła się do męża:
— Jesteś dobry! Jesteś bardzo dobry... I ja za nic nie chciałabym cię utracić. Przecież to byłoby zbyt sraszne!
— Nie lękaj się! Zwyciężymy wroga, nawet, gdyby był rzeczywisty, a nie urojony przez szantażystów, którzy cię obsiedli. Idę do Harry Dicksona.
Ucałował żonę serdecznie i wyszedł.