Przejdź do zawartości

Strona:Hamlet krolewicz dunski.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   46   —

ſzych przywodzi czynnośći, a niżeli inna iakowa namiętnoć, która duſzę naſzą na pada. Szkoda go! — Może się znim w tych dniach ſurowo obeſzłaś

OFELIA.

Bynaymniey nayukochańſzy oycze! wyiąwſzy, żem po tym bilećie, który tobie móy oycze oddałam, żadnego więcey nie przyjęła, i że mu podług twoiego rozkazu przyſtępu do mnie wzbroniłam.

OLDENHOLM.

Gdzież ieſt ten liſt? (ſzuka go i wyciąga z kieſzeni) Przeklęta pamięci! ani pomyślałem o tém, abym go przeczytał — (przeziéra go) Nie inaczey — wſzak mówiłem — ty ieſtes przyczyną iego ſzaleńſtwa. Załuię bardzo, żem więcey pracy y rozwagi nie dołożył na odkrycie iego prawdziwego zamyſłu. Obawiałem ſię, że on tylko rozrywkę ſobie robi, i chce cię uwieść! — Przeklęte moie popędliwe obawianie ſię! zdaie ſię, że ſtarym ludziom właſciwſza przeſądzać przezorność iak młodym żadney nie mieć. — Otóż y król nadchodzi — mufzę mu to wſzyſtko powiedzieć. Odkrycie téy taiemnicy nie może nam więcéy ściągnąć kłopotu, ileby nam iéy zamilczenie ſprawić mogło — Oddal ſię. (Ofelia odchodzi.)

SCE-