Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   6  —

W tym właśnie wielkim mroku, zabłysł meteor — bo jakież inne ciało rzucić mogło w przelocie ten świetlny snop promieni, — ale meteor ów nie odznaczał się blaskiem jednostajnym — owszem, ciągłość jego i kształt przerywały niby błyskawice łukowate. Zresztą, jak każde tej natury zjawisko, trwało to chwilę zaledwie, a potem cień nocny wydawał się bardziej jeszcze nieprzeniknionym. Czasopismo „Przyroda“ odebrało mnóstwo listów opisujących ten fenomen i opublikowało je in extenso, poprawiwszy tu i owdzie dla większej między sobą zgodności w szczegółach, a nadto nieomieszkało dołączyć illustracyj, które, przyznać należy, przez wszystkich świadków naocznych uznane zostały za niepodobne zupełnie do tego obrazu, który zatrzymała ich pamięć. Zresztą, ktoby chciał dziś jeszcze oglądać te odbicia, niechaj się postara o rzeczonego wydawnictwa wolumin CCLX, a tam na stronie 42 znajdzie rzekomą Sidderfordzkiego meteoru podobiznę.
Jak powiedziano wyżej, nikt tej światłości nie oglądał w Sidderford, ale Anna, małżonka miejscowego gospodarza Hookera Durgan, którą tej nocy dręczyła uporczywa bezsenność, przebąkiwała kumoszkom z rana, że widziała na ścianie, przy której stoi jej łóżko,