Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



WOLNY.

Przejechawszy kilka metrów, dorożka się zatrzymała.
„Koguci zaułek, wielmożny panie?
„Tak jest. Tylko prędko.
Znów pojazd ruszył nieco dalej. Znów się zatrzymał.
„Na miłość Boga, co to znaczy?
„Koguci zaułek, wielmożny panie?
„Tak jest. Właśnie.
„Na Koguci zaułek nie mogę jechać.
„Dlaczegóż nie?
„Wszędzie bruki powyjmowane. Żydowskie miasto całe przerabiają.
„Proszę więc jechać tak daleko, jak można ale teraz jaknajprędzej.
Dorożka zrobiła jeden skok galopem, a potem znów zaczęła jechać niedołężnym kłusem.
Opuściłem zaplamione szkła okien dorożki i chciwem płucem ssałem powietrze nocne.
Wszystko mi stało się tak niepojęcie nowe: domy, ulice, zamknięte sklepy.
Biały pies włóczył się samotnie i w złym humorze po mokrym trotuarze. Spojrzałem na niego. Co za dziwowisko! Pies! Zapomniałem, że takie zwierzęta są na ziemi. — Z radości jak dziecko zacząłem wołać na niego: — „Hej, hej! Jakże to można być tak smutnym!“
Coby na to powiedział Hillel? — A Mirjam?
Jeszcze parę chwil a jestem u nich. Postanowiłem sobie póty we drzwi stukać, aż ich z łóżka powyciągam.