Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kazanie mądrości wcześnie skierować swe kroki do domu.
Onego czasu w Pradze, zazwyczaj woskoboje wystawiali małe figurki, przystrojone czerwonym płaszczem, a wyobrażające zbója Babińskiego. Każda z pokrzywdzonych rodzin nabywała taką figurką. Zwykle jednak stały one w sklepach pod szklannemi pokrywkami, i nic tak Babińskiego nie drażniło, jak gdy zauważył podobną woskową figurkę.
„To jest w najwyższym stopniu niegodne i świadczy o zdziczeniu ducha, przypominać komuś ciągle błędy młodości — mawiał w takich razach Babiński, „i godne pożałowania, że ze strony władz nic się nie robi, aby ukrócić tak oczywistą swawolę.“
Jeszcze na śmiertelnym łożu odzywał się w tym duchu. Nie daremnie, gdyż wkrótce potem władza zakazała siejącego zgorszenie handlu posążkami Babińskiego. — — — — Zwak pociągnął wielki łyk grogu ze swojej szklanki i wszyscy trzej ryknęli, jak czarci. Potem ostrożnie zwrócił głowę w stronę bezbarwnej kelnerki i zobaczyłem, jak ta otarła łzę z oka.

„No, a panu nic nie idzie ku lepszemu, — wyjąwszy — naturalnie — że pan z wdzięczności dla nieśmiertelnej rozkoszy pijackiej zapłaci nasze kufelki, — szanowny kolego wycinaczu drogich kamieni? rzekł Vrieslander po długiej przerwie ogólnej zadumy.
Opowiedziałem im swoją wędrówkę wśród mgły. Skoro w opisie doszedłem do miejsca, gdzie zauważyłem biały dom, wszyscy trzej, zaczerwieniem wyjęli fajki z ust, — a gdy skończyłem, Prokop uderzył pięścią w stół i zawołał: „Przecież to jasne! — — Ten Pernat własnem ciałem przeżywa wszystkie legendy, jakie tylko istnieją. — Apropos! — Wtenczas ten Golem — Wie pan, rzecz się wyjaśniła.