i zapatrzona w młodego nauczyciela, tak z pozoru surowego, a tak dobrego dla niej. Nie ulega wątpliwości, że naprzód w tej trzynastoletniej dziewczynie obudziła się tajemna sympatya dla dwudziestoletniego młodzieńca. Żywe, namiętne, młodociane uczucie wzbiera w jej sercu i podnosi piersi obciśnięte fiołkowym gorsecikiem bez rękawów. Świt miłości, pierwsze przebłyski uczucia, które nie wszyscy ludzie zdołają uchwycić i zrozumieć. Czyż dostrzegł to Blanqui tak zagłębiony w polityce, że i podczas wykładu oczy jego zdają się śledzić plac królewski i całe miasto? Czyż się obróci i spojrzy na piękną postać dziewczęcą pochyloną nad książką? Dostrzegł jednak i pojął. Pani Serre przychylnie przyjęła go, pan Serre, architekt, także się nie opierał widząc, że młodzi już się porozumieli. Teraz pozostawało jeno doczekać się stosownego wieku obojga zakochanych.
Przez ciąg roku 1828 i następnego Blanqui podróżuje. Instynktownie udaje się w strony rodzinne, w owe słoneczne okolice, kędy zima nie grozi mrozami i śniegiem.
Piechotą, z tobołkiem na plecach przebiega południową Francyę, przebywa Alpy i stokami ich dostaje się do Włoch. Tutaj są świeże, rzeźwe wody, pachną liście drzew aromatycznych, drogi zaścielają złomki skał, a domy kamienne palą gorące promienie, z jałowej ziemi znika roślinność, wznoszą się jeno tumany kurzu i pną się w górę ścieżyny kędyś wysoko w krainę słońca.
Właśnie podczas tej podróży zapoznaje się Blanqui z więzieniem i korzysta z chłodnej jego kaźni. Gdy w Nizzy wymienił swe nazwisko, przypomniano sobie