Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/521

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

orszaku, aby pójść za trumny. W tej chwili ze dwudziestu policyantów wraz z komendantem rzucili się na Rocheforta i jego towarzyszy i wywijając pięściami, nie chcieli ich puścić. Kilka osób upadło na ziemię. Głuchy pomruk oburzenia powstał w tłumie.... policya stchórzyła i cofnęła się.
Pochód stanął u bram cmentarza Père Lachaise. Oczekiwało tu nań mnóstwo policyi. Gdy się orszak zbliżył, policyanci ustawili się we dwa rzędy po bokach alei, przy której znajdował się przygotowany dół, dla tymczasowego umieszczenia trumny Blanquiego. Naprzeciwko był grób znakomitego ministra Ludwika Filipa, a dwa kroki dalej grób Raspaila. Przepuściwszy niosących ciało, policya otoczyła aleję w półkole i zagrodziła dostęp tłumom. Przepuszczono za kordon jedynie krewnych i przedstawicieli prasy. Publiczność skupiła się u wejścia, każdy wdrapywał się gdzie mógł, byle wyżej, niektórym udało się obejść wokoło i przedostać się do samego grobu. Tymczasem robotnicy wyjęli płytę, pokrywającą otwór lochu i spuścili weń trumnę. Obok stały dwie płaczące kobiety — pani Antoine i siostrzenica Blanquiego.
„Obywatele, odkryjcie głowy! Zawołał ktoś i stanął na krawędzi lochu.
Był to znak dla mówców, którzy kolejno poczęli w mowach sławić zmarłego. Napomknąwszy o wielkich przymiotach bohatera, każdy przebiegał pokrótce ważniejsze chwile jego długiego, pełnego walk zaparcia się życia. Wielu przemawiało z głębokiem uczuciem. Po przyjaciołach zmarłego zabrali głos delegaci wyborców lyońskich i miasta Bordeaux.
„Człowiek ten — mówił jeden z nich obywatel Rotte — przebył 40 lat w więzieniu. Tchórzliwe i po-