Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/502

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kami więziennemi paraduje w karecie, a tłum nie pozwala koniom iść inaczej jak stępa, tensam człowiek, który nie miał się do kogo odezwać i mówił do siebie samego, przemawia pod gołem niebem. Nazajutrz był w Croix-Rousse, gdzie pamiętna wrzała głodowa rewolucya, następnego zaś dnia pojechał do Tavary. W początkach listopada zjawił się w Saint Etienne, gdzie nań, na dworcu czekało dziesięć tysięcy ludzi. Powstał piekielny wrzask gdy go ujrzano, nie było końca oklaskom, owacyom, wsadzano do jego powozu małe dziewczynki ubrane czerwono w czapkach frygijskich na główkach. Czytały powinszowania, mówiły wiersze, dawały mu bukiety, a starzec całował je, tulił i sadzał wszędzie póki starczyło w powozie miejsca. Na widok tej białej głowy i czerwonych czapeczek musiało niejednemu z obeccnych przyjść do głowy, że jestto niejako symbol tego co było i tego co wyniknąć mogło z połączenia niedawnej, wczorajszej dopiero rewolucyi z republiką.
W jakiem usposobieniu po całej tej podróży tryumfalnej wrócił do domu, świadczy list, który napisał z Paryża przy końcu listopada do zapraszających go do Beziers wyborców:
„Byłbym doprawdy bardzo szczęśliwym — pisze — mogąc z Wami moi mili pogadać o sprawach republiki, a przedewszystkiem o sposobach położenia końca nędzy i gnębieniu obywateli, którzy sieją zawsze, a nie zbierają nigdy, produkują, aż do wyczerpania sił, a nie konsumują... Ale cóż Wam powiem obywatele? Oto jedno słowo. Kwestya społeczna nie wejdzie na porządek dzienny poważnej dyskusyi i niema mowy o próbach nawet jej rozwiązania, przed zupełnem, energicznem i radykalnem uregulowaniem kwestyi politycznej. Postępować inaczej, znaczy to tosamo co zaprzęgać wołu