o 20 dni później, jak to uczynili powstańcy dzielnicy la Villette, oczywiście teraz znowu wolni, amnestyonowani i noszeni na rękach.
W miesiąc niespełna po powyż opisanych wypadkach Blanqui nie wchodząc w szczegóły i nie puszczając się na dyskusyę opowiadał poprostu co się działo 14 sierpnia w dzielnicy la Villette jaki błąd popełniono, jak się przeraziła ludność, jak wszyscy uczuli, że nic zrobić się nie da.
„Nie wybiła godzina, — mówił — a trzeba umieć słyszeć jak bije. W rzeczach tak strasznych, jak bój, błąd myłka w obliczeniu, drobiazg każdy może zaważyć na sumieniu.
— Sadziłem — słowa tego nie można żadną miarą uważać za usprawiedliwienie. Narażać swych przywódców, stronnictwo, może nawet wolność narodu całego, to błąd często nie do naprawienia i nic nie może zeń rozgrzeszyć. Szczęściem, w tym wypadku, błąd ten nie miał konsekwencyj i wkrótce przestał mieć wszelkie znaczenie wobec nowych wydarzeń historycznych. W dniu 14 sierpnia, było może za wcześnie na rewolucyę, albo też może i za późno. Należało wziąć się do rzeczy dnia 7 sierpnia, nazajutrz po klęsce pod Reichshoffen i wówczas byłoby cesarstwo niewątpliwie padło, a zarazem ocalonoby armię Mac Mahona, oszczędzono Francyi Sedanu i zasłonięto przed wrogiem Paryż. Ale to wszystko nie usprawiedliwia opóźnienia, objaśnia jeno jego skutki. Gdy się raz człowiek wziął do polityki na seryo, nie wolno mu dać się zaskoczyć wypadkom“.
Nie wygląda to wcale na obronę siebie samego.Blanquiemu ponad wszystko szło o prawdę.