Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CXXX.

Już dwa razy siedział u Św. Pelagii, raz w roku 1831 po swej obronie oskarżonych w procesie 15-tu, drugi raz zaś w roku 1835, po procesie „Sociéte des Families“. Wrócił tedy jeno w roku 1861, w towarzystw ie Seniqua i Caumetta.
Nic się tu nie zmieniło. Jak dawniej ponury, smutny gmach tkwi w prostokącie ulic: rue de la Clef, Puits-de-l’Ermite, du Battoir i rue Lacépéde, obok Jardin des Plantes i szpitalu de la Pitié. Więzienie stanowią trzy gmachy, gmach główny po stronie północnej i dwa, wschodnie i zachodnie skrzydła. Wśród nich mieszczą się różne podworce wybrukowane olbrzymimi głazami, pośród których sterczą nikłe akacye, otoczone wysokimi murami ze szkarpami, kędy włóczą się bezustannie patrole z nabitą bronią. Ostatnie podwórze w głębi, przeznaczone było, jak się łatwo domyślić, dla więźniów politycznych i chorych wszelkiego rodzaju. Tutaj mógł z zupełną swobodą, na podstawie zeznań ustnych samych interesowanych badać pisarz, dziennikarz, człowiek czynu, jak żyją ludzie potępieni przez kodeks karny. Tutaj można było się przypatrzyć jak się ludzi dręczy, wyzyskuje, jak się dozwala przedsiębiorcom okradać ich poprostu, zmuszając do różnych prac, jak krawiectwa, powroźnictwa itp., a wzamian za to dając 5 centimów, za dwunastogodzinną pracę dzienną. Tak się działo istotnie, bo jednę trzecią zarobku zabierała administracya, drugą trzecią chowano dla więźniów, by mieli coś wychodząc stąd, i rozwój przemysłu więziennego, jak wszędzie tak i tu polegał na wyzysku pracy najpodlejszym. A jakie dawano jedzenie! Rosół niczem nie różnił się od ciepłej, mętnej wody, jarzyny były zawsze zeschłe, a często na-