Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wać i tańczyć, nie umiała szyć, ani pisać ortograficznie, taki kreśli portret matki:
„Miłe dziecko przeistoczyło się w przecudną kobietę, w piękność pierwszorzędną. Czyste, szafirowe jej oczy ocieniały długie rzęsy, z poza ust świeżych, wiśniowych połyskiwały zęby nieporównanej białości, a jedwabiste, złote włosy spływały migotliwą falą aż do stóp. Wiek pokrył je siwizną, ale nie zgasił, aż do ostatniej chwili ich połysku. Ta piękność, której towarzyszyła wypróbowana w różnych okolicznościach życia, niezłomna uczciwość, była jedną z głównych przyczyn wszystkich naszych nieszczęść. Różnica wieku uczyniła ojca mego zazdrosnym, a matka była w błędzie, sądząc, iż kobieta na wszystko może sobie pozwolić w domu, byle była cnotliwą i cieszyła się opinią niepokalaną. Ta cnotliwość matki naszej kosztowała nas więcej, jak byłyby kosztowały wszystkie możliwe jej występki, a ojciec pokojem całego życia zapłacił za tę chwilę uniesienia, za owo uczucie wdzięczności, którego skutkiem był wybór żony o tyle młodszej od siebie“.
Adolf zaznacza, że charakter matki cechowały upór i żądza panowania. Opiekunka pozwalała jej czasu młodości na wszystko, to też zachciankom i kaprysom niema końca ani granic. Zrazu była zepsutem dzieckiem, potem przemieniła się w małżonkę niesłychanie wymagającą, kłótliwą, nieprzystępną dla rozumowania, wreszcie matkę despotyczną, nadużywającą swej władzy, nie zważającą na dobro dzieci, o ile ktoś je pojmował inaczej jak ona sama.
Surowy sąd syna tłómaczy gorące jego przywiązanie do ojca. Z bólem widzi, że cierpi, że energia jego duszy marnieje i rozprasza się pod wpływem codziennych drobnych starć i ukłuć, patrzy na to, jak ojciec