Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i ze swego punktu widzenia oświetla dzieje 12 maja roku 1839. Gdy uczynił wzmiankę o Barbésie, tenże zadrżał i krzyknął: „Nie mów pan o mnie!“. Blanqui ciągnie dalej, rozpłomienia się i oświadcza, że wiadomy dokument Taschereau został sfabrykowany na radzie rządu tymczasowego.
Przewodniczący ledwo mógł się końca doczekać, zaraz też z pośpiechem udziela głosu Barbésowi, a współobwiniony, towarzysz broni wstaje i poczyna oskarżać. Zdaniem jego Blanqui jest winnym, ale nie nazywa go po nazwisku, zadawalniając się jeno frazesami jak: „Zrobiono to a to... podobno... jeden z współoskarżonych moich... pewien osobnik... Słuchający tego wszystkiego Flotte krzyczy na Barbésa: „Upadlasz się pan!, a Barbés reaguje obelgą: „Tobie także mam coś powiedzieć mój panie! Jesteś pachołkiem pewnego indywiduum, a chcesz wmówić we wszystkich swój republikanizm. Na to Flotte: „Czekajno pan, czekaj, już ja cię zdemaskuję!“
Takie i tym podobne wykrzyki rozlegają się po sali, aż Blanqui musi interweniować, stawić czoło roznamiętnionemu Barbésowi.
Mówi, a w zwięzłych jego słowach czuć, że chce panować na sobą i nie da się unieść, oddech jego krótki, na czoło występuje pot kroplisty. Niezmiernie przykrą jest ta sytuacya, ta walka współwinnych w obliczu wspólnych wrogów, ale zarazem niezmiernie ciekawą jest konfrontacya dwu tak różnych indywidualności. Zwróceni są do siebie, siedzą blisko na jednej ławie, jeden czuje oddech drugiego, a oczy obydwu miotają ciosy zabójcze. Któżby przeczył Barbésowi, że zachowuje się jak przystało na bojownika i męczennika wielkiej sprawy, traktuje sędziów z góry, mówi wybornie. Radzibyśmy jeno, by był mniej dogmatyczny, bardziej ludzki, by ten od-