Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sprzeczności. Ciężkie chwile przy tej okazyi mają restaurator Dagneaux i prefekt policyi Carlier. Zbija z tropu prezydenta rzucając mu ostre odpowiedzi na jego insynuacye, mówi gwałtownie, kryjąc się jeno tam, gdzie przekracza wszelkie granice, w mgłę ironii, a w następnej zaraz chwili ciska gromy w przeciwników, silnym, spokojnym, ostrym głosem, jakby trafnymi rzuty miażdżąc ich w proch. W chwili, gdy ma stanąć do zeznań nowy świadek, prosi bardzo przewodniczącego Berengera, by polecił swym świadkom, zaraz z początku mówić istotną prawdę, a pomijać prawdy, których ich wyuczono w przedsionku sądowym, wreszcie podkreśla zeznanie pułkownika dragonów Goyona, tymi słowy:
„Słyszeliśmy tedy panowie wykład teoretyczny sztuki mordowania więźniów“. Dreszcz wstrząsa słuchaczami, gdy udowadnia, że Huber jest agentem policyi i, że odegrał poleconą sobie rolę prowokatorską rozwiązując Zgromadzenie Narodowe, dalej że Borme, ów pozorny dekadent i fantasta jest zausznikiem Ludwika Napoleona, a jego klub stanowi legion pogotowia kontrrewolucyjnego i jest na żołdzie pretendenta. Dotyka w ten sposób niemiłosiernie bolączki, wskazując kto skorzystał właściwie z 15 maja, z rewolucji, której opierał się z wszystkich sił. W wymownych słowach odkrywa tajne przejścia, kędy ku swym celom przeciska się bonapartyzm i mówi głośno, pierwszy, kto kierował właściwie wybuchem. Ale wszystko to poniekąd zwiększa winę samego Blanquiego. Człowiek, tak dobrze zdający sobie sprawę z najbliższej przyszłości nie powinien był uledz sugestyi i nie grać 15 maja roli mimowolnego sprzymierzeńca cezaryzmu. Lamartine, poeta, jaśniej patrzył na rzeczy, snadź przeczucia jego wyraziściej mu się przed oczyma rysowały na tle nienawiści, jaką pałał