innych. Naturalnie na pierwszy plan występuje zaraz polityka, poczynają się kuć plany, a władze czuwają, czyhają wprost na pierwszy lepszy pretekst do wytoczenia śledztwa i aresztowania.
I niedługo czekano. Wybuchły zaburzenia w Blois, w które wmieszani byli Béasse, Béraud i pośród innych także Blanqui. Blanquiemu zresztą podsunięto agenta prowokatora, niejakiego Houdina, i dokazano swego. Rozruchy miały miejsce 21, a 23 Blanqui został oskarżony i 27 wtrącony do więzienia w Tours. Ale nad spodziewanie, dnia 27 kwietnia 1846 sprawa sądzona w drodze policyjnej w Blois, skończyła się wyrokiem uwalniającym.
Blanqui pragnie coprędzej wracać do Paryża. Już słychać poszumy skrzydeł nadciągającej rewolucyi, wypadki tłoczą się jedne przez drugie, a ex-więzień wsłuchuje się w to wszystko z Blois, gdzie go internowano. Nastała jesień roku 1847, wszyscy przeczuwali, że coś się stanie z wiosną.
Dziwnych doznaje wrażeń więzień wracający w życie, zatapiający się na nowo w odmęt wielkiego miasta. Po więzieniu, szpitalu jestto przejście zbyt gwałtowne, by nie miało oddziałać na jego zdrowie. Doznaje rzeczy nowych, ostro rysujących się w jego świadomości, jest oszołomiony i w ludnej ulicy, potrącany przez przechodniów doznaje zawrotu głowy. Zdziwiony, zgorączkowany idzie po bruku, oddycha powietrzem, porusza się wolno w przestrzeni... nie może przyjść do siebie. Drży w nim wszystko, zasłaniałby rękami oczy olśnione nagłem świa-