Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

umieją dać znać o swojej obecności, niektórzy za formalnem pozwoleniem składają więźniom wizyty.
We wrześniu 1840 dzięki odwiedzinom matki, Blanqui przesyła Girardowi list, w którym obiecuje mu pisywać doń przy pomocy współwięźnia Guilmain, siedzącego w sąsiedniej kaźni. W liście tym Blanqui prosi o dzienniki, domaga się, by mu skreślił szkic sytuacyi politycznej, okazuje zainteresowanie pokojem i wojną, losami księcia Ludwika.
Dzięki tym wszystkim zabiegom, zaraz pierwszego roku więzienia tj. w r. 1840 zjawia się na porządku dziennym kwestya ucieczki. Niejaki Doux, przyjaciel Barbésa przeprowadził rokowania z żołnierzami, którzy byli republikanami i pochodzili z Paryża. Przygotowania już były na ukończeniu, ale Barbés nagle oświadczył, że sam uciekać nie chce, żołnierze zaś zapomnieli się i zanucili pewnego wieczora „Marsyliankę“. Natychmiast wysłano ich do armii kolonialnej afrykańskiej.
List Blanquiego pisany do przyjaciela w październiku 1840 r. pełen różnych projektów ucieczki. Blanqui poddaje każdy z osobna krytycznej ocenie, dalej zastanawia się którą wybrać z rozlicznych dróg do Gronville, gdzie można siąść na statek odpływający do Jersey, a w każdem słowie tętni radość, nadzieja, zachwycenie tą wolnością wziętą samowładnie, w nocy, tą drogą po grząskich piaskach, a potem rozchwiać morze, czuć szał upicia się przestrzenią, powietrzem.
Blanqui słusznie zwraca uwagę na to, że zbiegowie będą mieli ledwie dwie godziny przed sobą, a z Mont-Saint-Michel do Gronville jest siedm mil, dalej, że trzeba znać dokładnie miejsce gdzie można siąść na statek, albo w samem Gronville, albo na wchodzącym w morze cyplu górzystym (Carolles), który widać z okna jego